Wojciech Liszka: ITB – meeting point ale turystyczny

Jeszcze przed wyjazdem na tegoroczne ITB w Berlinie, zostałem poproszony o komentarz dotyczący targów na potrzeby MeetingPlanner.pl. W pierwszym odruchu pomyślałem, że to dziwna propozycja, gdyż jak wiadomo targi nastawione są głównie na działania związane z turystyką w jej najbardziej klasycznym ujęciu. Postanowiłem skoncentrować się zatem na obserwacji trendów, które mogłyby być uniwersalne zarówno dla imprez targowych turystycznych oraz tych dedykowanych stricte przemysłowi spotkań.

Targi, znaczenie większe niż popularne w naszej branży IMEX czy EIBTM, przyciągają co roku rzesze profesjonalistów nie tylko z Europy ale również Stanów Zjednoczonych. Dopracowały sie niekwestionowanej renomy, a mimo to zawsze kojarzyły mi sie bardziej konserwatywnie niż nowocześnie podążające za trendami charakterystycznymi dla imprez branży spotkań.
I tu niespodzianka. Zarówno organizatorzy, jak i wystawcy stanęli na wysokości zadania. Godne pochwały są aplikacje przygotowane na potrzeby imprezy. Każdy, kto zarejestrował się online, miał możliwość samodzielnego wydrukowania badge'a (kluczowe targi branży spotkań nadal wysyłają go pocztą klasyczną) oraz ściągnięcia aplikacji z mapą targów, dokładnym programem oraz promocjami oferowanymi przez poszczególnych wystawców. Każdy, kto zameldował sie na targach w aplikacji foursquare, otrzymywał zaproszenie na darmową kawę na stoisku Deutsche Bahn a niektóre firmy oferowały darmowy dostąp do internetu w zamian za polubienie ich strony. Działania te oceniam zdecydowanie na plus.

Jakie inne trendy udało mi sie zaobserwować?
Przemieszczając sie po stoiskach narodowych, czułem się jak na opuszczonej planecie, podczas gdy globalna wioska skupiająca największe korporacje tętniła życiem jak nigdy. Wynika to moim zdaniem z tego, ze ludzie przyjeżdżają na ITB odbyć bardzo konkretne spotkania a nie poszukiwać inspiracji i nowych kontaktów. Te same twarze, w tym samym miejscu od 10 lat, odkąd odwiedzam ITB, sprawiają, że targi stały sie tzw. meeting pointem, gdzie w ciągu jednego dnia – dwóch dni można spotkać wszystkich swoich partnerów z Europy i USA. Czy to dobre? Chyba tak. Wciąż oceniam na plus ze względu na efektywność czasową i finansową dla gości odwiedzających. Pod znakiem zapytania postawiłbym efektywność działań reprezentacji narodowych.

To teraz obszary do poprawy…
Stoisko polskie przepełniała różnorodność. Od stoisk do masażu, punktów rzeźbienia tradycyjnych figurek do promującej szczecińskie Tall Ship Races makiety jachtu. Nasi wystawcy sprawiają wrażenie przekonanych, że liczba i różnorodność folderów wystawionych na światło dzienne, będzie gwarantem sukcesu targowego. Na regionalnych stoiskach znajdziemy foldery poszczególnych hoteli, firm organizujących wycieczki, restauracji i barów – informacja kompleksowa aczkolwiek czy o to chodzi? Kombinacja kolorów przebijająca sie przez tony papieru wyższej i niższej jakości momentami pozwalała pomyśleć, ze jesteśmy w jednym z krajów orientu.
Myślę, że kolejnym wyzwaniem, jakiemu będzie musiał sprostać POT, jest uporządkowanie tego i podjęcie próby ujednolicenia standardów w zakresie ekspozycji wydruków. Polecam zajrzeć na stoiska niemieckie, gdzie wyraźnie zarysowana jest godna naśladowania filozofia „ordnung muss sein”.

Targi ITB od kilku lat podejmują próby rozszerzenia swojego profilu z czysto turystycznego, próbując sprofilować targi również jako miejsce dla przemysłu spotkań. Z mojej perspektywy są to działania bardzo ciężkie do zrealizowania, gdyż impreza ma silną markę jasno związaną z branżą turystyczną. Przy tak wypracowanym przez wiele lat wizerunku ciężko sie skutecznie przebić z komunikatem trafiającym do zupełnie innej grupy. Efekt – wchodząc do części poświęconej przemysłowi spotkań czułem sie jak młodszy brat siostry turystyki. A przecież od tego właśnie stereotypu próbujemy uciec.

Autor: Wojciech Liszka, dyrektor sprzedaży i marketingu Radisson Blu Kraków, prezes MPI Poland