Sonda: Czy branża spotkań i wydarzeń powinna wyjść na ulicę? cz. 1

Co raz częściej słyszymy z rynku, że sytuacja branży spotkań i wydarzeń jest dramatyczna, emocje są coraz bardziej skrajne, drugi lockdown spowodował anulowanie nawet małych spotkań, a nieprecyzyjne przepisy, jak te dotyczące organizacji eventów online w strefie czerwonej, powodują zamieszanie i niekorzystne dla branży decyzje biznesowe.
Co raz częściej słyszymy też, że branża spotkań i wydarzeń powinna głośno zaprotestować, być może w sposób zorganizowany wyjść na ulicę, aby jej głos był słyszalny. Często podawane są przykłady takich działań w innych krajach. Co w tej sytuacji powinna zrobić branża?

 

Emilia Melon-Olchowicz, Melon Catering: Należałoby połączyć wszystkie działania poszkodowanych branż z sektora spotkań utworzyć organizację, która będzie negocjowała warunki wsparcia
Anna Mokrosińska, Grupa Fabricum: Powinniśmy wykorzystać wszystkie bezpieczne formy sprzeciwu i nacisku
Rafał Mrzygłocki, Aram: Musimy cierpliwe wytrzymać i trzymać kciuki, aby liczba zakażeń zaczęła spadać
Kuba Śliwiński, Silver Plate: Doszliśmy do punktu krytycznego – wzywam wszystkich do zawiązania komitetu strajkowego
Natalia Wąsicka, Must be the Event: Rozmawiajmy. Na wyjście na ulice mamy jeszcze czas

Anna Wojdan, et cetera: Napływające informacje budzą coraz większy niepokój

 


Emilia Melon-Olchowicz, Melon Catering: Należałoby połączyć wszystkie działania poszkodowanych branż z sektora spotkań utworzyć organizację, która będzie negocjowała warunki wsparcia


Sytuacja naszej branży jest z każdym dniem bardziej dramatyczna. Wydawało się, że po okresie lockdownu powolutku wracaliśmy do życia. Z wielką determinacją budowaliśmy rynek klienta indywidualnego. Czułam, że nasza firma jest zupełnie jak pacjent po udarze, który musi włożyć wiele pracy w rehabilitację, żeby wrócić do względnej normalności. Przypadek naszej działalności jest bardziej skrajny niż pozostałe z sektora gastronomi szeroko pojętej. Podczas oblężenia hoteli i restauracji w trzecim kwartale my cieszyliśmy się z jakichkolwiek zleceń i z nadzieją patrzyliśmy w przyszłość . Nadmienię, ze od zawsze specjalizowaliśmy się w organizacji dużych wydarzeń i rynek B2C był na dalekim planie. Identyfikujemy się z sektorem firm gastro, ale skala i potencjał naszej firmy jest zupełnie inny niż punktów gastronomicznych. Dlatego właśnie nie widzę wsparcia dla naszej działalności. W ostatnim rozporządzeniu zarówno w tarczy nr 5, jak i projekcie kolejnej pomocy nie ma naszego PKD. Nie wiem, czy kolejne wychodzenie na ulicę w świetle ostatnich wydarzeń przyniesie jakikolwiek skutek. Myślę, że należałoby połączyć wszystkie działania poszkodowanych branż z sektora spotkań w oparciu o spadek obrotów i utworzyć organizację, która będzie negocjowała warunki wsparcia dla najbardziej dotkniętych firm. W mojej ocenie w tej chwili jest duże rozproszenie. Działa mnóstwo organizacji, które reprezentują interesy wybranych działalności. W jedności siła.


Anna Mokrosińska, Grupa Fabricum: Powinniśmy wykorzystać wszystkie bezpieczne formy sprzeciwu i nacisku

Rozważając zaostrzenie formy protestu przeciwko niejasnym przepisom i brakowi systemowego wsparcia, trzeba sobie zadać kilka ważnych pytań. Czy mamy wystarczająco silną kartę przetargową? Czy potrafimy przedstawić wiarygodne dane na temat wpływu naszej branży na kondycję polskiej gospodarki? Czy nasz protest wywoła odpowiedni oddźwięk? Czy pozyskamy sojuszników? Przeciętny Kowalski raczej nie wie, czym zajmuje się nasza branża. Samotnie nie zdołamy niczego wywalczyć. Powinniśmy połączyć siły z rodzimymi hotelarzami, organizatorami turystyki i branżą rozrywkową.
O skuteczności protestu ulicznego nie jestem do końca przekonana również ze względu na powszechne klasyfikowanie takich działań jako politycznie motywowanych. Czy polska branża MICE chce być kojarzona z jakąś konkretną opcją polityczną? Wydaje mi się, że nie.
Ponadto tłumne gromadzenie się nie pomoże w szybszym wychodzeniu z epidemii, a może tylko zwiększyć jej rozmiary.  
Wszystkie powyższe zastrzeżenia nie oznaczają, że zgadzam się na ciche konanie przemysłu spotkań, w którym sama pracuję od wielu lat. Uważam, że powinniśmy wykorzystać wszystkie bezpieczne formy sprzeciwu i nacisku w celu zwrócenia uwagi rządu na naszą dramatyczną sytuację. Organizatorów eventów zawsze cechowały odwaga i kreatywność. Nie bójmy się wykorzystać naszych zawodowych zalet do zorganizowania takiej formy protestu, która nie będzie zagrażać ludziom i przysparzać niepotrzebnej krytyki, a jednocześnie zostanie zauważona przez tych, do których ją zaadresujemy.

Rafał Mrzygłocki, Aram: Musimy cierpliwe wytrzymać i trzymać kciuki, aby liczba zakażeń zaczęła spadać

 

Co by nie mówić globalna pandemia to pierwszy tego typu przypadek w obecnych czasach. Jest to bezprecedensowa sytuacja, która oczywiście w dużym stopniu dotyka branżę spotkań. Niestety wiele osób ignoruje noszenie maseczek, a gdyby restrykcyjnie do tego podchodzono, mniejsze wydarzenia, moim zdaniem, bez większego ryzyka mogły by się odbywać. Oczywiście widać wiele niekonsekwencji wśród rządzących i osobiście uważam, że gdyby pierwszego września zrobić ogólnokrajowy lockdown, uniknęlibyśmy dziś tak dramatycznej liczby zachorowań. Czternaście dni to nic w porównaniu z przeciągającym się miesiącami obostrzeniami. Z jakiegoś powodu tego nie zrobiono, czy słusznie...? Pewnie nie, ale czasu nie cofniemy. Zarówno Polska Izba Techniki Estradowej, ruch TUgether zrobiły bardzo dużo, docierając do rządzących, wielu przedstawicieli rządu nie wiedziało do tej pory, czym się zajmują firmy dostarczające technikę estradową, a my dowiedzieliśmy się, że nawet nie mamy swojego PKD. Zrobiono więc bardzo dużo. Jeżeli jednak ktoś się spodziewał, że nagle zostanie wydana zgoda na organizacje eventów w środku pandemii, to myślę, że to nie ten kierunek. Musimy cierpliwe wytrzymać i trzymać kciuki, aby liczba zakażeń zaczęła spadać. Wrócimy do normalności i przyjdą lepsze czasy dla branży.

Kuba Śliwiński, Silver Plate: Doszliśmy do punktu krytycznego – wzywam wszystkich do zawiązania komitetu strajkowego

Moim zdaniem doszliśmy już do punktu krytycznego, w którym albo rząd zaproponuje wszystkim uczestnikom rynku eventowego propozycje, które pozwolą nam przetrwać (nie mam na myśli postojowego dla wybranych PKD czy zwolnienia ZUS, bo to jest pomoc dorywcza, a nie instytucjonalna) albo musimy wyjść na ulicę.
Uważam, że dotychczasowa strategia rozmów z rządem jest po prosto zbyt pobłażliwa. Martwi mnie, że tak dobra inicjatywa jak TUgether obecnie potrafi napisać, że powinniśmy cieszyć się z faktu, że rząd wie, co to eventy. Rząd doskonale wie, czym są, bo sam je organizuje i z nich korzysta. Nie wiedział zapewne, jaką jesteśmy siłą i myślę, że znów o tym zapomniał.
Jako branża zostaliśmy zamknięci jako pierwsi i wciąż jesteśmy, bez planu (jak choćby w przypadku gastronomii) na ponowne otwarcie. Mamy ogromne spadki przychodów, a nasze długi rosną z dnia na dzień. Za chwilę branży zwyczajnie nie będzie. Dlatego wzywam wszystkich do zawiązania komitetu strajkowego, którego pierwszym zadaniem będzie analiza wspólnie z Radą Przemysłu Spotkań i Wydarzeń proponowanych przez rząd rozwiązań i w przypadku negatywnej ich oceny przez całą branżę, organizacja Strajku Branży Eventowej.
Jestem pewien, że wspólnie wymyślimy na tyle kreatywne i uciążliwe działanie (a zgodne z reżimem sanitarnym), że zacznie się nas poważnie traktować, a media jako przykład obecnych obostrzeń będą pokazywać puste lokalizacje i pełne magazyny sprzętu zamiast zamkniętych restauracji. Jako branża mamy sprzęt, aby np. oświetlić Kancelarię Prezesa Rady Ministrów (KPRM) mocnym światłem, wyświetlając nasze postulaty i puścić głośną muzykę z systemów nagłośnieniowych, wtedy naprawdę zrobi się o nas głośno.

Natalia Wąsicka, Must be the Event: Rozmawiajmy. Na wyjście na ulice mamy jeszcze czas

 

Branżę wnikliwie obserwuję od 12 marca. Jestem jej małą częścią od prawie 18 lat. Też miałam plany i cele wobec 2020 roku. Ze smutkiem obecnie patrzę na znikające z rynku agencje, na znajomych, którzy rezygnują z prowadzenia działalności, na przyjaciół, którzy tracą pracę... Nadszedł czas, kiedy rzeczywiście nikomu nie jest łatwo, każdy wychodzi ze swojej strefy komfortu. Chaos i brak pewności, co wydarzy się za chwilę…
Ciągle mówię sobie: to nie tak miało być. Ale mimo wszystko jestem optymistką. Bo skoro wiemy już, jak wyglądał pierwszy lockdown, to możemy wyciągnąć wnioski na kolejny czas.             
W mojej opinii decyzje biznesowe, które pojawiają się od klientów to już nie tylko decyzje wynikające z sytuacji bieżącej w kraju. To też nie strach ani obawa. To bardziej świadome decyzje idące z centrali, na które bezpośredni zleceniodawcy nie mają wpływu. Dlatego wydarzenia przekładamy na kolejne terminy mniej lub bardziej realne. Ale z nadzieją na ich realizację. Do starego systemu działań nie wrócimy z dnia na dzień. To obecnie proces wymagający czasu. Domyślam się, że w związku z pandemią nasza aktywność została wygaszona, a chęci odłożyliśmy na bok. Tak, to prawda. Branża eventowa znalazła się w kryzysie, jakiego jeszcze nie doświadczyła.
Czy powinniśmy wyjść na ulice? Według mnie to jeszcze nie ten czas. Głęboko wierzę, że każde nawet najmniejsze działanie ma sens, bo tylko obojętność nie ma sensu. Musimy pamiętać, że branża spotkań i wydarzeń ma świetnych ekspertów, którzy codziennie szukają dróg dotarcia do rządu w temacie naszej codzienności i wizji odbudowania branży – Radę Przemysłu Spotkań i Wydarzeń TUgether. To oni walczą o nas wszystkich. Póki mamy możliwość rozmów – rozmawiajmy. Na wyjście na ulice mamy jeszcze czas.

 

Anna Wojdan, et cetera: Napływające informacje budzą coraz większy niepokój

Gdy parę dni temu redakcja MP zwróciła się do mnie z prośbą o wypowiedź, pomyślałam: „Odważnie... Ostro wręcz! Tak na ulicę... Przecież można spokojnie, merytorycznie. Jesteśmy wykształceni, kulturalni, pracujemy z ludźmi o różnych charakterach, wiemy jak wyglądają negocjacje. Dialog i argumenty, siła rozumu, nie siła fizyczna - to jest kierunek! Mamy swoje firmy, biznesy, klientów. A w zasadzie mieliśmy...”.
Minął dzień, potem kolejny, a sytuacja w naszym kraju zmieniała się z godziny na godzinę! Budzimy się codziennie w nowej rzeczywistości, a napływające informacje budzą coraz większy niepokój.
Ogłoszony projekt pakietu pomocowego nie uwzględnia kilku bardzo istotnych PKD. Mimo spotkań przedstawicieli rządu z najlepszymi ekspertami naszej branży i wskazaniu bardzo konkretnych problemów. Czy czuję wsparcie i jestem spokojna o bezpieczeństwo mojej Firmy? Mimo mojego wielkiego optymizmu codziennie boję się coraz bardziej...
Wielkie jachty nie radzą sobie podczas potężnych sztormów. A co mogę w tej sytuacji zrobić ja, płynąca małą łódką?
Posłużę się dwoma cytatami, które często mi towarzyszą, niech każdy znajdzie w nich coś dla siebie:
„Statek stojący w porcie jest bezpieczny, ale nie po to buduje się statki, by stały w portach” (John Augustus Shedd)
Nie odpowiem jednoznacznie na tytułowe pytanie, tu każdy powinien zdecydować sam, zgodnie ze swoimi przekonaniami.
Ja dziś jestem już w innym punkcie, niż jeszcze parę dni temu. Wiem, co zrobię dziś, ale nie wiem, jak będzie wyglądało to dalsze jutro. Od ośmiu miesięcy jest to niewiadoma, dla większości z nas.
„You Can’t Stop The Waves, But You Can Learn To Swim” (Jon Kabat-Zinn).

 

Jeśli chcesz zabrać głos w sondzie lub dodać swój komentarz, napisz do nas: redakcja@meetingplanner.pl

Zaloguj się
Informacje
Branża
Personalia
Realizacje
Otwarcia
Obiekty
Catering
Technologie
Transport
Artykuły
Wywiady
Felietony
Publicystyka
Raport
Prawo
Biblioteka
Incentive travel
Prawo
Ogłoszenia
Przetargi
Praca
Wydarzenia
Galeria
Wyszukiwarka obiektów
Nasze projekty
MP Power Awards©
MP Fast Date©
MP MICE Tour
MP MICE & More
MP Legia Cup
Nasza oferta
Reklama i promocja
Content marketing
Wydarzenia
Konkurs
Webinary
Studio kreatywne
O nas
Polityka prywatności
Grupa odbiorcza
Social media
Kontakt
O MeetingPlanner.pl