Utrzymanie się z pracy twórczej to przywilej ograniczonej liczby artystów

dr hab. Andrzej Szczerski
Na zdjęciu: dr hab. Andrzej Szczerski

O tym, czy dzisiaj sztuka nadąża za rzeczywistością, czy umie obronić się w natłoku medialnym, o kreatywności Polaków i o niestandardowym projekcie na pomaganie, jakim jest Sztuka Teraz, z dyrektorem ds. naukowych dr. hab. Andrzejem Szczerskim rozmawia Andrzej Muszyński. 
 

Andrzej Muszyński: Czy współcześni artyści łatwo utrzymują się z pracy twórczej?
Andrzej Szczerski: Z pewnością utrzymanie się z pracy twórczej jest przywilejem ograniczonej liczby artystów. Wielu z nich do tego, co mają, doszli swoją pracą. Z drugiej strony, jest wielu artystów, którzy uważają sztukę za swoje powołanie, i są w stanie utrzymywać się z innych źródeł. Zapytajmy o to, co ktoś uważa za sytuację komfortową. Znam pracowników naukowych, którzy zarabiają marne grosze, a pracują nad czymś ważnym przez całe lata, mając szansę odnieść sukces finansowy w przyszłości. Poza tym, jeżeli artysta chce się utrzymać ze swojej pracy, to z pewnością znajdzie takie możliwości, niekoniecznie na rynku sztuki, ale np. paradoksalnie, na rynku nieruchomości. Można malować obrazy, które są przeznaczane do hoteli, restauracji, sal konferencyjnych, i z tego pewnie można bardzo dobrze żyć. Ale nietrudno się domyślić, że nie jest to sytuacja właściwa i oznacza rozmienianie talentu na drobne.
 

AM: Tak zwane fuchy.
AS: Zgadza się. To nie jest wyłącznie polska specyfika, tak jest na całym świecie. Niektórzy polscy artyści utrzymują się dzięki kolekcjonerom  zagranicznym o tyle, o ile  są w stanie znaleźć kogoś, kto kupuje od nich prace regularnie. Takie przykłady można mnożyć. A więc, skoro w dalszym ciągu mamy bardzo ciekawą scenę artystyczną i studenci wciąż chcą się dostać na ASP, to znaczy, że wybór drogi artystycznej nie jest samobójstwem, tylko decyzją życiową obciążoną pewnym zawodowym ryzykiem. Pewnie to samo dzieje się gdy ktoś wybiera studia prawnicze lub ekonomiczne... To przecież dylemat  jeszcze z XIX-wiecznej literatury pozytywistycznej: czy dziecko może zostać muzykiem czy raczej powinno studiować bankowość? A polski rynek sztuki jest wciąż nieporównanie mniejszy niż rynek sztuki na świecie. 
 

AM: No właśnie. Czy nie jest tak, że inwestowanie w sztukę to znak dojrzałości społecznej, a tej dojrzałości pomaga wyższy status majątkowy? Może Polacy są ciągle na dorobku i dlatego nie jesteśmy w stanie osiągnąć europejskich standardów w tej dziedzinie? Na Zachodzie galerie odwiedzają miliony widzów rocznie. 
AS: Ten proces dojrzewania rzeczywiście widać. Postępuje on od momentu narodzenia się w Polsce współcześnie definiowanego przemysłu „czasu wolnego”. Uważa się powszechnie, że zainteresowanie sztuką wzrasta, gdy mamy swego rodzaju stabilność materialną. Ale nie jest to regułą. W latach osiemdziesiątych, w czasie najgorszego kryzysu finansowego, wystawy przyciągały tłumy ludzi, często w ramach działalności artystycznej prowadzonej przez Kościół. Liczba odwiedzających wcale nie wynikała z majętności narodu, wręcz na odwrót. Tak więc są to procesy złożone, natomiast bezsprzecznym jest, co widać w liczbach, że stabilność finansowa, zwłaszcza instytucji kultury, które budują wokół siebie przestrzeń edukacyjno-promocyjną, wpływa korzystnie na frekwencję. 
Przez lata przeciętnego polskiego widza uważano za niedouczonego, za kogoś kto w zasadzie nie potrafi wybrać między tym co dobre, co złe. Natomiast ostatnie lata pokazują, że jest inaczej: wystawy o wysokim poziome intelektualnym cieszą się dużą popularnością. Potencjał rozwojowy widzę właśnie w tym, że publiczność Polska jest przygotowana do odbioru takich wystaw, oczekuje wydarzeń artystycznych na najwyższym poziomie i na takie chętnie przyjdzie.
 

AM: A przecież plastyka była obowiązkowym przedmiotem w szkole. Mówi się, że dziś ta wiedza cały czas kuleje. Więc skąd ta gotowość widza?
AS: Bardzo dużo się zmieniło w samych muzeach, które zaczęły uruchamiać projekty edukacyjne. Jest wielką zasługą polskich muzeów, że potrafiły zbudować bardzo zróżnicowane programy dla ludzi w różnych grupach wiekowych, o zróżnicowanym poziomie wiedzy. Stworzyły projekty specjalistyczne, ale też bardziej popularyzatorskie. Instytucje kultury przekazują dziś gigantyczne ilości wiedzy, ale oczywiście, że za tym powinna też iść edukacja w szkole, to jest naturalne. 

 


AM: Czyli instytucje przejęły role edukacyjną…
AS: Tak, bezsprzecznie. Działy edukacji w muzeach bardzo się rozbudowały, przyciągają młodych i dynamicznych ludzi, którzy widzą tam swoją szansę rozwoju, również dlatego, że szkoła takich założeń nie realizuje. Media publiczne właściwie wycofały się z edukacji plastycznej. Mamy programy, które dotyczą sztuki i są niszowe, ale jest ich bardzo mało, a przecież mogłyby oddziaływać na wielką skalę. Źródłem wiedzy staje chaotyczny Internet. Takie filary wychowania jak szkoła, media, instytucje kultury powinny wziąć odpowiedzialność za edukację. Niestety system szkolnictwa się po części się z tego wycofał, co jest wielką stratą. A przecież skala oddziaływania szkół jest nieporównywalnie większa niż muzeów, mamy obowiązek edukacyjny i do szkoły podstawowej musi pójść każdy. 
 

AM: Polska sztuka współczesna jest hermetyczna, nie dialoguje z odbiorcą. To częsty zarzut, podobnie jak wobec współczesnej poezji. 
AS: Przyznam, że mam podobnie obawy. Aby w ogóle wejść w taki dialog, muszą być zgoda i wiedza z obu stron. Sami artyści oraz instytucje kultury muszą się zwrócić w stronę widza, ale widz też musi mieć w sobie gotowość do takiego spotkania i znać specyficzny język, którym sztuka będzie się posługiwać. W latach 90. dialog z widzem opierał się często na zwyczajnej prowokacji, ale i na komentarzu do bieżących wydarzeń w Polsce. Natomiast z czasem nastąpiło swego rodzaju wycofanie się artystów z prób podejmowania takiej komunikacji z odbiorcą i nastąpił zwrot w stronę własnego środowiska. To z pewnością symptom pewnego kryzysu. Ponadto w ostatnich latach świat sztuki bardzo się rozszerzył, jest już tak zróżnicowany i bogaty, że w zasadzie można w tym świecie pozostać i w nim tkwić. Bardzo niewielu artystów ma odwagę mówić o rzeczach, które dotyczą wszystkich. 
 

AM: Są tu jakieś wyjątki, jak rozumiem? 
AS: Są. Natomiast bezsprzecznie dominuje zamykanie się twórców w świecie sztuki. Stąd to przede wszystkim zadanie dla instytucji kultury, aby pokazywać, że sztuka jest ważna, nie tylko w swoim środowisku, ale dla wszystkich. Tylko trzeba to robić mądrze. A język na przykład prowokacji, podkreślanie socjologicznych aspektów sztuki, czy prostej poetyzacji dzisiaj już zupełnie nie działa. Oczekujemy na przełom. Mam wręcz wrażenie, że dzisiaj sztuka nie nadąża za rzeczywistością. Gdy idę na wystawę, nie tylko w Polsce, to wydaje mi się, że o tym wszystkim już słyszałem w innych mediach czy czytałem w Internecie. A przecież sztuka powinna  być tym co inspiruje i jest krok przed rzeczywistością, ma kreować debatę publiczną!
 

AM: Dziś relacja artysty i odbiorcy wymaga obecności tłumacza, który wyjaśnia założenia artystyczne dzieła. Przeciętny człowiek samodzielnie nie ma do niej dostępu. Może tu jest problem?
AS: Dobre dzieło sztuki ma w sobie kilka poziomów percepcji: pierwszy, który rzeczywiście jest w stanie zainteresować maksymalnie dużą grupę ludzi i jest na pierwszy rzut oka zrozumiały. Ale musi być tam więcej znaczeń, w które trzeba się wczytać. Nieoczywisty przykład -  Jan Matejko. Popatrzmy: na pierwszy rzut oka te obrazy są zrozumiałe – Bitwa pod Grunwaldem.  Wszyscy wiedzą, co to jest bitwa. Jeżeli ktoś wie więcej, to zrozumie, że to malarskie ujęcie faktów historycznych. Bardziej wtajemniczony zrozumie myśli historiozoficzne ‒ skąd się wzięły określone postaci i odczyta zależność Matejki od ówczesnych debat historyków. Gdy te poziomy dopełniają się, dzieło ma najwyższą wartość. Jeśli jednak brakuje tych zróżnicowanych treści i dzieło jest zupełnie niezrozumiałe i wymaga rozmowy z artystą, który wyjaśni „co miał na myśli”, to znaczy, że czegoś brakuje, pojawia się swego rodzaju manieryzm i skoncentrowanie na samym sobie. 
 

AM: Muzeum Narodowe w Krakowie współpracuje ze Stowarzyszeniem Wiosna przy projekcie Sztuka Teraz. Artyści wystawiają swoje dzieła, najlepsze z nich goszczą na wystawie w Muzeum, potem odbywa się ich aukcja, z której większość środków wspiera potrzebujące rodziny. Odzew zaskoczył wszystkich. Zgłosiły się setki artystów, ponad tysiąc prac, trudno było wybrać najlepsze. Skąd ten fenomen?
AS: Tak, ja też byłem zaskoczony skalą odzewu. Na pewno zarówno Stowarzyszenie WIOSNA, jak i Muzeum Narodowe w Krakowie postrzegane są bardzo pozytywnie. To instytucje, z którymi wiąże się system wartości, stabilność. Po drugie, dla artysty wystawa w Muzeum Narodowym jest z pewnością cennym wydarzeniem. Po trzecie, Polacy są fantastycznie kreatywnym narodem i sztuka jest dla nich bardzo ważna. Mnóstwo utalentowanych ludzi zajmuje się sztuką z potrzeby serca. To jest naprawdę fascynujące. Ludzie mają potrzebę tworzenia sztuki, szerzej – kultury i bez względu na okoliczności będą się tym zajmować. 
 

AM: Mam wrażenie, że Polska pięknieje i ludzie coraz bardziej zwracają uwagę na estetykę. 
AS: To wskazuje, że jesteśmy na dobrej drodze. Trzeba dodać, że Sztuka Teraz to nie jest standardowy projekt dla muzeum. Nasz program jest wynikiem długotrwałego namysłu i generalnie nie ma takiej możliwości,  żeby w tak krótkim terminie zorganizować wystawę debiutantów. Propozycja SZTUKI TERAZ była dla mnie jednak osobiście bardzo interesująca. Przede wszystkim to otwarcie na nową publiczność i na nowych twórców. Po drugie, uznałem metodę wyboru prac za wartościowy eksperyment edukacyjny dla nas wszystkich. Stąd projekt wydał mi się szczególnie wartościowy, a do tego powiązany z bardzo cenną działalnością Stowarzyszenia WIOSNA. Podjęliśmy współprace w ramach realizacji naszej misji instytucji publicznej, otwartej dla wszystkich. 
 

AM: Podobno rynek sztuki rośnie, a 50 proc. ich zainteresowania stanowią dzieła ludzi młodych.
AS: To za sprawą nowej klasy średniej. Każdy kolekcjoner budując kolekcję tworzy autoportret, ale także portret czasów w których żyje i działa, a najlepszych komentarzem do otaczającej nas rzeczywistości jest sztuka tworzona współcześnie. Dla wielu kolekcjonerów zakup dzieła np. z okresu Młodej Polski jest po pierwsze zbyt drogi, a po drugie takie kolekcje często dublują inne zbiory, choćby muzealne i nie są tak nowatorskie. Stąd dla wielu osób atrakcyjna jest sztuka najnowsza. Z reguły jest tak, że taka sztuka znajduje wsparcie w kolekcjonerach, którzy są mniej więcej równolatkami artystów. Powstaje specyficzny autoportret całej generacji i to także rozwija rynek sztuki w Polsce.
AM: Dziękuję serdecznie za rozmowę.

 

O projekcie Szlachetnej Paczki Szuka Teraz

MeetingPlanner jest partnerem projektu Szlachetna Paczka Sztuka Teraz

Zaloguj się
Informacje
Branża
Personalia
Realizacje
Otwarcia
Obiekty
Catering
Technologie
Transport
Artykuły
Wywiady
Felietony
Publicystyka
Raport
Prawo
Biblioteka
Incentive travel
Prawo
Ogłoszenia
Przetargi
Praca
Wydarzenia
Galeria
Wyszukiwarka obiektów
Nasze projekty
MP Power Awards©
MP Fast Date©
MP MICE Tour
MP MICE & More
MP Legia Cup
Nasza oferta
Reklama i promocja
Content marketing
Wydarzenia
Konkurs
Webinary
Studio kreatywne
O nas
Polityka prywatności
Grupa odbiorcza
Social media
Kontakt
O MeetingPlanner.pl