Justyna Skubis: Referencje – branżowa zagadka

Dlaczego po zrealizowanym projekcie, przez dwa miesiące nie mogłam doprosić się referencji od zadowolonego klienta? Co nas ogranicza w dawaniu referencji firmom, w pisaniu osobistych rekomendacji dla naszych pracowników?
 

Sobota, budzik dzwoni o 7.30. Dzisiaj nie pośpimy zbytnio, w szkole u mojej córki jest festyn naukowy. Jest też w ramach festynu konkurs przedstawień klasowych. Zadaniem dzieci było przygotowanie przedstawienia w całości, napisanie tekstu zagranie ról i przygotowanie scenografii. Jak łatwo się domyślić, było dużo chętnych do zagrania głównej roli i tych mniejszych również. Nie było natomiast chętnych na zajęcie się scenografią. Skoro nie było chętnych, to zgłosiła się moja córka. Taka już jest, jak wie że coś trzeba zrobić, to robi to. Od trzech tygodni wieczorami i w weekendy cięła kartony, malowała i kleiła poszczególne elementy. Od tygodnia pół pokoju zastawione było wielkimi elementami scenograficznymi, które znacząco obniżały komfort poruszania. A w sobotę zamiast na dziesiątą jak wszyscy inni, pędzimy do szkoły na 8.30, aby tę scenografię zbudować, zanim przyjdą pozostałe dzieci i mali aktorzy zaczną swoją próbę. A potem po występie pięknie się ukłonią i zbiorą gromkie brawa, od mojej córki również.
Dlaczego o tym piszę? Bo tak sobie myślę, że na świecie jest mnóstwo takich ludzi jak moja córka, którzy mają poczucie obowiązku i robią, czasem dużo więcej niż inni, a prawie nikt o tym nie wie. 


I zastanawiam się jak ktoś, np. przyszły pracodawca czy klient mógłby dowiedzieć się o tym. Dobrym sposobem jest CV, lub lista klientów i np. zrealizowanych projektów. Ale czy wystarczającym? Gdyby moja córka miała napisać dzisiaj CV to znalazłaby się w nim informacja, że chodzi do piątej klasy szkoły podstawowej. Zapewne umieścilibyśmy tam jeszcze informację o hobby, zajęciach pozalekcyjnych i trzech wygranych konkursach plastycznych. I tyle, na ten moment nie ma co napisać. Trochę mało i niewiele z tego wynika. Jak na takiej podstawie podjąć decyzję o zatrudnieniu lub współpracy? 
Ale gdyby ktoś pokusił się o telefon do mnie czy wychowawcy z pytaniem o jej umiejętności… Dowiedziałby się, że za tymi trzema wygranymi konkursami kryją się dziesiątki innych, które nie zakończyły się sukcesem. Co wcale jej nie zniechęciło do dalszej wytężonej pracy i angażowania się w kolejne rywalizacje. Usłyszałby, że dzięki udziałowi w konkursach, nauczyła się, jak zarządzać projektem. Jak planować długofalowo pracę i konsekwentnie ją realizować. Tak aby wykonanie projektu na konkurs nie kolidowało z zajęciami szkolnymi i innymi obowiązkami. Tata dodałaby jeszcze, że każdy konkurs to niemal walka z nim, który „wie lepiej”. Walka i spory o własną koncepcję projektu. Za każdym razem potrafi lepiej bronić swoich racji, wynajdywać lepsze argumenty, by go przekonać i nie boi się zawalczyć o swój własny pomysł. A ja dodałabym jeszcze, że każda wygrana motywuje ją do bardziej wytrwałej pracy, ale czasami lubi się trochę nad sobą rozczulać. I wtedy trzeba trochę pogłaskać, a trochę pogonić do pracy. Ale tylko trochę jednego i drugiego.
Moim zdaniem maluje się z tego obraz całkiem fajnego pracownika, który mimo braku doświadczenia może szybko się wdrożyć i efektywnie pracować na różnych stanowiskach i w różnych organizacjach.


Tak samo jest z prawdziwymi pracownikami i firmami oferującymi swoje usługi na rynku. Samo CV i list motywacyjny nie wystarczą. Lista klientów i zrealizowanych projektów nie jest odpowiedzią na pytanie, czy firma będzie najlepszą dla klienta X. Dowiemy się tego z referencji i rozmów z osobami, które z tą firmą, tymi ludźmi pracowali. Dlaczego to najlepszy sposób? Bo tak naprawdę sami siebie nie znamy. Trudno nam obiektywnie zdefiniować mocne strony, a jeszcze trudniej te słabe. Wrodzona skromność, ta prawdziwa czy udawana, nie pozwala nam o sobie dobrze mówić. I jest jeszcze wiele innych powodów, które zaburzają nasz osąd o sobie, naszej firmie, naszym zespole pracowników. Bo tak naprawdę nie jesteśmy tacy, jak nam się wydaje, tylko tacy, jak nas odbierają i oceniają ludzie, z którymi i dla których pracujemy. To oni są źródłem obiektywnej informacji o nas.


Prośmy więc o referencje i rekomendacje dla nas, ale również dawajmy je innym! Dzwońmy do byłych pracodawców, klientów, koleżanek, by się dowiedzieć, kim są osoby i firmy, z którymi planujemy współpracę. To wspaniały sposób na zdobycie wiedzy, na ułatwienie sobie podjęcia decyzji, na promocję najlepszych. 
Skoro więc rekomendacje i osobiste referencje są takie cenne, dlaczego tak trudno o nie na rynku? Dlaczego po zrealizowanym projekcie, przez dwa miesiące nie mogłam doprosić się referencji od zadowolonego klienta? Co nas ogranicza w dawaniu referencji firmom, w pisaniu osobistych rekomendacji dla naszych pracowników? Przyznam, że zastanawia mnie to od dawna i ciągle nie umiem znaleźć na to odpowiedzi. Wiem, że niełatwo się pisze referencje, ale czy to jest przyczyna tego, że jest ich tak mało? A może to jakaś branżowa zagadka…?

P.S.
Czy ja mam w swojej osobistej biblioteczce jakieś referencje? Tak jedne, które w 1996 roku na odchodne z hiszpańskiej firmy dał mi szef Amerykanin. Nie dlatego, że o nie prosiłam, ale dlatego, że w tej firmie było to standardem. Przez resztę życia, tak jak zapewne spora część z was nigdy o tym nie myślałam, nigdy nie prosiłam… A szkoda! Bywały takie momenty, kiedy oficjalne referencje przydałyby mi się bardzo.

Autor: Justyna Skubis, business development director, Pure connections.

 


Zaloguj się
Informacje
Branża
Personalia
Realizacje
Otwarcia
Obiekty
Catering
Technologie
Transport
Artykuły
Wywiady
Felietony
Publicystyka
Raport
Prawo
Biblioteka
Incentive travel
Prawo
Ogłoszenia
Przetargi
Praca
Wydarzenia
Galeria
Wyszukiwarka obiektów
Nasze projekty
MP Power Awards©
MP Fast Date©
MP MICE Tour
MP MICE & More
MP Legia Cup
Nasza oferta
Reklama i promocja
Content marketing
Wydarzenia
Konkurs
Webinary
Studio kreatywne
O nas
Polityka prywatności
Grupa odbiorcza
Social media
Kontakt
O MeetingPlanner.pl