Michał Michałowski: Nie ufam ludziom, którzy nie popełniają błędów!

Notuję wszystko. Raczej oldschoolowo – na kartce A4, w notesie, rzadziej w telefonie. Notuję strategiczne decyzje, codzienne zadania, przemyślenia, listę osób, do których muszę dziś zadzwonić. Nie ufam swojej pamięci, bo zawiodła mnie już niejednokrotnie. Notesy z poprzednich lat walają się po mieszkaniu. Rzadko je przeglądam, ale gdy już trafią w moje ręce, z dużym prawdopodobieństwem mogę stwierdzić, że wyłowię coś ciekawego. Otwieram ten z 2015 roku. Strona tytułowa wita mnie wielkim napisem: „2015. MAKE MISTAKES!“.

„W mojej karierze spudłowałem 9000 razy. Przegrałem niemal 300 meczów. 26 razy nie trafiłem w decydującym o wyniku rzucie. Ponosiłem porażkę za porażką.“ Zgadniecie czyje to słowa? Brawa dla tych, którzy wytypowali Michaela Jordana. Gdybyśmy jego karierę postrzegali przez pryzmat tych kilku myśli, wyłoniłby się smutny obraz człowieka, który zawodził siebie, zawodził zespół, niejednokrotnie posmakował, co to znaczy być na dnie. Paradoksalnie Jordan widzi sens w tych potknięciach i puentuje wypowiedź następująco: „Właśnie dlatego odniosłem sukces”. Trzeba mieć w sobie dużo odwagi, żeby spojrzeć w lustro, powiedzieć głośno, że się zawiodło, przyznać się do błędów i widzieć tym jeszcze głębszy sens.

Jaki ja widzę sens w porażkach? Porażki mają w sobie walor edukacyjny. Dobrze zrealizowane eventy niewiele nas uczą. Zwykle otwieramy po nich butelkę szampana i upewniamy samych siebie o swojej wielkości. Poklepujemy się po plecach i mamy poczucie, że wszystko robimy idealnie. Nic bardziej mylnego! Błędy budują nasz charakter. Przypominają nam, że nie zawsze oddamy zwycięski rzut w ostatnich sekundach meczu. To one sprawiają, że zaczynamy w siebie wątpić i włączamy proces myślowy, który prowadzi nas bardzo często do bezcennych wniosków. Porażki budują nas jako ludzi, bo wychodzimy z utartych kolein i zaczynamy kwestionować status quo, a także nasz dotychczasowy sposób myślenia. Włączamy kreatywność i budujemy mechnizmy, które nie pozwalają nam po raz kolejny wpaść w te same sidła.  

Generalnie boimy się popełniać błędy. Wolimy nie podejmować decyzji, niż narazić się na widmo porażki. Mamy poczucie, że Szef nas zgani, a Klient znajdzie kogoś, komu wpadki się nie przytrafiają. I tu dochodzimy do sedna sprawy. Zaryzykuję stwierdzenie, że dla Klienta nie jest istotne czy popełniamy błędy czy nie. Organizując eventy, sytuacji zapalnych pojawia się wiele: branding na gadżetach jest niepoprawny, w ulotce wdarła się literówka, wykładzina jest w innym kolorze niż na projekcie, wreszcie podwykonawca nie dowiózł mebli na czas. To klasyczne podknięcia eventowe i ogniska zapalne w relacji z Klientem. Śmiem twierdzić, że nie mają totalnie znaczenia na odbiór naszej pracy przez Klienta – a jedyne, co się liczy to jak my, jako koordynatorzy, reagujemy na te błędy i porażki. Bo to właśnie nasza reakcja jest tym kluczowym czynnikiem. Strach może nas sparaliżować. Możemy wypierać się błędów, zamiatać sprawę pod dywan. Ale możemy też stawić czoło problematycznej sytuacji – przyznać się do uchybienia i momentalnie wdrożyć plan naprawczy. Życie nauczyło mnie, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Cytując klasyka: „Everything will be okay in the end, if it’s not ok, then it’s not the end.“ Klienci doceniają szczerość i otwartą komunikację. Przytrafiła Ci się wpadka? Super! Miej odwagę się do niej przyznać, weź na siebie odpowiedzialność i poświęć kolejną godzinę, dwie na wypracowanie rozwiązania, które da Twojemu Klientowi poczucie, że potraktowałeś sprawę na serio.

Od zawsze dawałem sobie prawo do popełniania błędów. Może dlatego, że uważam je za integralną część naszego życia. Tak samo jak noc dopełnia dzień, tak samo porażka dopełnia zwycięstwo. Nie ma jednego bez drugiego. Czasem trzeba sięgnąć dna, żeby mieć kontrapunkt, taką kotwicę, która w chwili sukcesu pokaże nam, jaką drogę przebyliśmy. Gdy zaznałeś w życiu smaku porażki, w momencie zwycięstwa, rozkoszujesz się nim w pełni.

Powiedziałem, że nie ufam ludziom, którzy nie popełniają błędów. Bo nie ufam. Takich ludzi nie ma, a jeśli ktoś mówi Wam inaczej – albo kłamie albo manipuluje. Ufam za to tym, którzy potrafią otwartym językiem opowiadać o swoich największych porażkach i czego się po nich nauczyli. Na spotkaniach rekrutacyjnych, które prowadzę, nic tak bardzo mnie nie interesuje jak odpowiedź kandydata na pytanie: „A teraz opowiedz mi o swoich porażkach?“. Jak ktoś wmawia mi, że nie miał takich, momentalnie przestaję słuchać dalej.

MAKE MISTAKES. To Twój przywilej. Masz prawo do błędów. Postaraj się tylko nie popełniać non stop tych samych. A jak już popełnisz – reaguj natychmiast. A nie stracisz żadnego Klienta.

Autor: Michał Michałowski, senior partner, wiceprezes zarządu w Goodfellas Group/KDK Events

Zaloguj się
Informacje
Branża
Personalia
Realizacje
Otwarcia
Obiekty
Catering
Technologie
Transport
Artykuły
Wywiady
Felietony
Publicystyka
Raport
Prawo
Biblioteka
Incentive travel
Prawo
Ogłoszenia
Przetargi
Praca
Wydarzenia
Galeria
Wyszukiwarka obiektów
Nasze projekty
MP Power Awards©
MP Fast Date©
MP MICE Tour
MP MICE & More
MP Legia Cup
Nasza oferta
Reklama i promocja
Content marketing
Wydarzenia
Konkurs
Webinary
Studio kreatywne
O nas
Polityka prywatności
Grupa odbiorcza
Social media
Kontakt
O MeetingPlanner.pl