Tomasz Mlącki: Świento prawda, czyli deja vu

Metafizycznie, merytorycznie… Tomasz Mlącki
Na zdjęciu: Metafizycznie, merytorycznie… Tomasz Mlącki

Trzeba realistycznie spojrzeć w przyszłość i zredefiniować rolę Zakopanego w dobie klimatycznych wyzwań. Narty to nie wszystko, jest tyle innych możliwości sensownego i odpowiedzialnego zarabiania tamże pieniędzy. Pisze Tomasz Mlącki w cyklu „Metafizycznie, merytorycznie…”.

Tli się konflikt pomiędzy zrenacjonalizowanymi Polskimi Kolejami Liniowymi a Tatrzańskim Parkiem Narodowym. Chodzi o remont zasłużonej, funkcjonującej od lat 60. kolejki krzesełkowej w Dolinie Goryczkowej, w masywie Kasprowego Wierchu. Inwestor chce w ramach modernizacji wydłużyć trasę wyciągu o 130 metrów, przenieść o tyle niżej dolną stację kolejki, zwiększając jednocześnie drastycznie jej przepustowość. Chodzi też o dostosowanie istniejącej nartostrady, przez wycinkę lasu w dolnej części jej przebiegu oraz stworzenie pełnej infrastruktury naśnieżającej ze zbiornikiem wodnym w osobnym budynku, systemem armatek śnieżnych i rurociągów do ich obsługi. Inwestycja może trwale zmienić krajobraz i stosunki wodne w Tatrach Zachodnich, będąc olbrzymią ingerencją w ściśle chroniony teren. Niedawno obradowała na ten temat Rada Naukowa TPN, organ doradczy Dyrektora Parku, negatywnie, stosunkiem głosów 12 do 7, opiniując projekt na tym etapie i punktując niedostarczanie przez inwestora uzupełnionego raportu oddziaływania na środowisko.

I tu właśnie pojawia się nieuniknione deja vu, bowiem jako żywo przypomina to, w mniejszej oczywiście skali, spór poprzedzający budowę kolejki linowej na Kasprowy Wierch w latach 1935-36. Za tamtym projektem stał inż. Aleksander Bobkowski, wieloletni prezes Polskiego Związku Narciarskiego, formalnie zaledwie wiceminister komunikacji, ale prywatnie zięć prezydenta Ignacego Mościckiego. Ze wsparciem takiego kalibru w autorytarnej wówczas Polsce można było dokonywać cudów. I taki w Tatrach się zdarzył, wyciąg na Kasprowy powstał w imponującym tempie, w pół roku, wola ministra była prawem, żadne przeszkody nie istniały, budowano nie pytając właścicieli terenu o zdanie, liczył się tylko termin i cel. Rada Ochrony Przyrody bezskutecznie protestowała, usiłując procedować w ramach istniejących przepisów, ostrzegając przed negatywnymi dla środowiska naturalnego skutkami budowy, która szła przez smreki jak taran. W symbolicznym geście Rada na czele z profesorami Walerym Goetlem, Władysławem Szaferem i Janem Gwalbertem Pawlikowskim złożyła swoje mandaty. Nie muszę dodawać, iż na decydentach budowy gest światowej klasy autorytetów nie zrobił najmniejszego wrażenia. Nie ma przecież skuteczniejszej metody jak fakty dokonane.

Ktoś mógłby powiedzieć, że żyjemy w innej rzeczywistości, że nie będzie tak źle. Nie mam, niestety, tej pewności, uważnie analizując kontekst czasu i miejsca, który zaczyna coraz bardziej przypominać przedwojnie, w wielu aspektach. W przywołanym, dzisiejszym konflikcie role są rozpisane identycznie, po jednej stronie tak zwani „ochroniarze” lub „idealiści”, po drugiej „pragmatycy” lub „narciarze”. Władza i pieniądz kontra prawo i ideały. Wynik prosty do przewidzenia, choć Tatry mi świadkiem, jakże chciałbym się mylić…

W sprawie lobbuje PZN, posługując się sprytnie perswazją romantyczną. Prezes Apoloniusz Tajner ujął to tak: „W Polskim Związku Narciarskim mamy marzenie i to jest też moje osobiste marzenie. Chcielibyśmy, żeby Dolina Goryczkowa w Tatrach miała możliwość sztucznego naśnieżania. To byłby krok milowy dla polskiego narciarstwa alpejskiego”. Grono marzycieli powiększył ostatnio Paweł Borys, prezes Polskiej Fundacji Rozwoju, właściciela PKL, mówiąc w wywiadzie dla Onetu: „My, jako PKL, zrobimy wszystko, by to marzenie polskich narciarzy zrealizować. […} W tej chwili rozmawiamy z Tatrzańskim Parkiem Narodowym i chcemy go przekonać do tej inwestycji. Chcemy zrealizować to marzenie w ciągu najbliższych trzech lat”. (pogrubienia TM). A co z marzeniem przyrodników z TPN, aby mikroskopijne Tatry Polskie uchronić przed kolejnymi infrastrukturalnymi naroślami, zachować w przynajmniej niepogorszonym stanie dla przyszłości? Narracja zwolenników budowy przybiera tu nader szorstki rys, sprowadzający się de facto do frazy: możemy zrealizować wasze marzenie, pod warunkiem, że będzie tożsame z naszym. Mam prośbę do przedstawicieli inwestora, jeżeli chcecie informować opinię publiczną o tym projekcie, to z szacunkiem dla słów. Marzenie to byt aksamitny, szlachetny, kruchy i nie da się go, a już na pewno nie w warstwie semantycznej, pogodzić z językiem faktów dokonanych. To „zrobimy wszystko” ma wdzięk cepa i brzmi groźnie, a marzenia jednych powinny szanować uczucia adwersarzy, inaczej są tylko emanacją czystej woli, z jej złowróżbnym triumfem w tle. Deja vu…

Zostawmy jednak metafizykę, jako że w obliczu zmian klimatycznych ta inwestycja traci sens głównie z ekonomicznego punktu widzenia. Choćby z uwagi na bezśnieżne zimy, narastające problemy z zaopatrzeniem w wodę oraz malejącą w obliczu innych kierunków atrakcyjność Zakopanego jako stacji narciarskiej. Sztuczne naśnieżanie jest bardzo drogie, ale przede wszystkim w dobie pustynnienia Polski to, najdelikatniej ujmując, rażąca niefrasobliwość w obliczu przyszłych pokoleń. Podtatrzańska stolica, z jednym tylko wysokogórskim centrum narciarskim, jedną kolejką linową i nawet dwoma, z działającą Gąsienicową i po ewentualnej modernizacji Goryczkowej, wyciągami krzesełkowymi jest skazana na marginalizację w konkurencji z alpejskimi kurortami, mającymi szeroki infrastrukturalnie dostęp do terenów lodowcowych, znacząco mniej podatnych na przywoływane zmiany pogodowe oraz zdecydowanie wygodniejszy dojazd.

Co mam na myśli, wie każdy, kto usiłował przejechać samochodem w szczytach sezonów z Nowego Targu do Zakopanego. Dramat, komunikacyjny armagedon, wąska jednopasmówka wciśnięta między zbocza, potoki i domy… Nawet dokończenie przebudowy słynnej „zakopianki” nie załatwi sprawy, bo wąskie gardło na wspomnianym odcinku nie zniknie. Jedyną sensowną alternatywą jest skorzystanie z doświadczeń szwajcarskich, choćby w Zermatt, czyli pozostawianie samochodów na centralnym parkingu i przejazd ostatniego odcinka kolejką elektryczną, oczywiście pod warunkiem, iż wieloletni remont zakopiańskiego dworca dobiegnie wreszcie końca. Trudno wszakże liczyć, aby taki projekt przeszedł, bo w naszym kraju poczytano by to za zamach na wolność, uświęconą tradycję podróży od drzwi do drzwi własnym pojazdem. Ekologia, niestety, nie jest indywidualistyczna, to jej największy problem w kraju o tak niskim kapitale społecznym. Trzeba by się uczyć od innych, wyciągać wnioski z przeszłości, myśleć w kategoriach wspólnotowych, co tu i teraz niełatwe.

Żyjemy w ciekawych czasach. Zaiste, ta starochińska maksyma sprawdza się nieustannie w dobie nieuchronnie postępującej dominacji Państwa Środka. Czy to przywilej, czy przekleństwo, niech każdy rozsądzi w chwilach, coraz liczniejszych, kiedy taka świadomość nas dopada. Niewzruszone, zdawałoby się, wektory egzystencji wariują, w najlepszym przypadku zmieniając się o 180 stopni lub, co częstsze, potępieńczo i bezustannie oscylują, utrzymując nas w immanentnej niepewności. Stałość, zawsze przecież niedoskonała, ostatecznie zrejterowała cichcem, a nowoczesność przeszła w stan nadpłynny, że tak to ujmę, prosząc przy okazji nieodżałowanego profesora Baumana o akceptację owej nieuniknionej redefinicji. 

Kilka najoczywistszych przykładów: Grenlandia staje się skałą, gdyż nasza cywilizacja zdziera z niej odwieczny lodowy płaszcz; amazońskie płuca planety poddawane są bezlitosnej, bez śladowego choćby znieczulenia, amputacji, dokonywanej w imię ekonomicznego profitu; biedne pacyficzne wysepki błagają krezusów o miejsce dla swoich obywateli, zanim ich domy zaleje ocean; Australia płonie, unicestwiając miliony istnień i setki gatunków; afrykańskie susze zmuszają masy ludzi żyjących w niewyobrażalnej dla nas nędzy do migracji, która jest ich jedyną szansą na przetrwanie. Kilka przykładów, z wielu tysięcy obrazów nieodwracalnych szkód czynionych przez tego, który uczynił sobie ziemię poddaną.

Ale to na świecie, a nasza chata przecież z kraja. U nas, parafrazując Gogola, żadnych takich nieszczęść nie obserwuje się. My swój rozum mamy, posadowiony na opoce przeświadczenia o wyjątkowości, najczęściej rozumianej jako hiperodrębność, konsekwentnie ewoluującej w niezdolność do przyjęcia racji innych niż te które zrodziły się między Odrą a Bugiem, a i to koniecznie w naszym języku, bo przecież nie będą nam tu obcych narzeczach tłumaczyć tego, co my i tak lepiej w mowie Sienkiewicza i Ziemkiewicza wiemy. Przecież ten ostatni z wielkim zaangażowaniem wywodził, iż globalne ocieplenie i katastrofa klimatyczna to lewacka ściema nad ściemami, bo nawet nieznający duńskiego od razu zrozumie, iż Grenlandia to zielona wyspa, pokryta owocowymi sadami, więc taka musiała być cała, gdy ją Wikingowie tysiąc lat temu odkryli.

Argument, że wiek grenlandzkiego lodu jest określany na miliony lat, skrzętnie pomija, jako niepasujący do chwytliwej emocjonalnie i propagandowo tezy. W końcu - jeśli teoria nie zgadza się z faktami, tym gorzej dla faktów, jak w zapale ontologicznego idealizmu pouczał Hegel. Tak się między innymi, a może przede wszystkim, przejawia owa arcypolska, genialnie przez Gombrowicza zdefiniowana wsobność, trwale impregnująca na szkodliwe, bo zmuszające do otwartości na inne racje, światowe miazmaty. Wyodrębniwszy ową cechę wraz z jej nieusuwalnością z nadwiślańskiego uniwersum, niedoszły noblista (był na krótkiej liście w roku swojej śmierci), wsiadł na Transatlantyk i swoją narrację prowadził już z bezpiecznego, jakże ożywczego twórczo dystansu.  

Wróćmy do twardej merytoryki. Jeżeli można byłoby w przywołanym zakopiańskim przypadku i kontekście na coś liczyć, to tylko na moc pieniądza. Wielce prawdopodobne, że w nieodległym momencie okaże się, iż biznes się nie spina, przychody nie gwarantują zwrotu inwestycji i tyle. Ludzie nie lubią tłoku, a ten pod Tatrami, jak wyżej opisano, jest gwarantowany. Tak to zadziałałoby w przypadku przedsięwzięcia prywatnego, ale tym razem inwestor jest państwowy, więc czeka nas zapewne długi, odpowiednio propagandowo okraszony, spektakl pod roboczą nazwą „Chcieć to móc” z, żeby przywołać Greka Zorbę, „jakże piękną katastrofą” w finale. Szkoda czasu i budżetowych środków.

Trzeba raczej realistycznie spojrzeć w przyszłość i zredefiniować rolę Zakopanego w dobie klimatycznych wyzwań. Narty to nie wszystko, jest tyle innych możliwości sensownego i odpowiedzialnego zarabiania tamże pieniędzy. Czas najwyższy o tym pomyśleć, może warto rozpisać konkurs na taki projekt, zgromadzić przy okrągłym stole wszystkich, którym na tym miejscu zależy, niech z tez i antytez takiej debaty powstanie zdrowa, w wielu znaczeniach tego słowa, synteza. Razem raźniej, niby każdy ma swoje racje, prawdy, uważane za niezbywalne, ale z prawdą rzecz nie tak prosta, jak się wydaje. Nie przychodzi mi tu na myśl, choćby i ze względu na geografię, inny autorytet niż ks. Tischner, który mówił, iż w góralskiej teorii poznania są jej trzy zasadnicze rodzaje; „świento prawda, tys prowda i gówno prowda”. Do roboty zatem, cepry i górale, narciarze i ochroniarze. Mówcie tak, jakbyście nie byli jedynymi słuchaczami własnych słów, a słuchajcie nie tylko tego, co w duszy Wam gra, może wtedy uda się odnaleźć tę najprawdziwszą, najbardziej pożądaną prawdę, pierwszą w tischnerowskiej hierarchii.

Autor: Tomasz Mlącki
Cykl felietonów: Metafizycznie, merytorycznie… Tomasz Mlącki
Tomasz Mlącki, który od ponad 25 lat współtworzy wydarzenia, które przypisać można do każdej z liter akronimu MICE, tym razem stara się dochodzić do istoty rzeczy, patrząc z szerszej perspektywy. Interesuje go złożoność świata, i chętnie zrezygnuje z branżocentrycznego punktu widzenia, by pokazać, że to, co tworzymy nie jest oddzielną wyspą, a wszystko dzieje się w szerszym kontekście. Kontekście, o którym w codziennym pędzie nierzadko zapominamy.
Metafizycznie, merytorycznie… czwarty wtorek miesiąca

Zaloguj się
Informacje
Branża
Personalia
Realizacje
Otwarcia
Obiekty
Catering
Technologie
Transport
Artykuły
Wywiady
Felietony
Publicystyka
Raport
Prawo
Biblioteka
Incentive travel
Prawo
Ogłoszenia
Przetargi
Praca
Wydarzenia
Galeria
Wyszukiwarka obiektów
Nasze projekty
MP Power Awards©
MP Fast Date©
MP MICE Tour
MP MICE & More
MP Legia Cup
Nasza oferta
Reklama i promocja
Content marketing
Wydarzenia
Konkurs
Webinary
Studio kreatywne
O nas
Polityka prywatności
Grupa odbiorcza
Social media
Kontakt
O MeetingPlanner.pl