Grzegorz Kieniksman: Więcej dobrego niż złego

I jest koniec roku… czas podsumowań, rozliczeń i nieoczekiwanych przemyśleń. Czy to jedynie moment na spojrzenia na ostatnie miesiące, czy na cały okres pandemicznej rzeczywistości?

Kiedy rok temu siedziałem przed komputerem, mówiłem sobie, że to pierwsze i ostatnie takie Święta. Taki Sylwester! Za rok będzie normalnie! Jednak nie jest! Jest jakby nieznacznie lepiej. Może to kwestia tego, że już przywykłem, że naszym życiem rządzi pandemiczny świr, który wywraca do góry nogami nie tylko moje plany, ale plany nas wszystkich. Nie mamy na to wpływu, że nadal nie spotkamy się z naszymi rodzinami mieszkającymi za granicą, bo kolejne ograniczenia skutecznie zrujnowały podróże bliższe i dalsze. A ostatnie tygodnie to powtórka z marca 2020 – odwoływanie imprez, które miały nam pozwolić złapać oddech i cieszyć się powoli powrotem do normalności, bo chociaż kalendarze może nie pękały w szwach, ale jednak były pozapełnianie. Znowu zostaliśmy zmuszeni, żeby planować swój biznes z tygodnia na tydzień, bez długoterminowej strategii.

Czy przywykliśmy do nieustannej zmiany perspektywy? Do nieprzewidywalności? Do ciągłego stanu niepokoju? Nie! Ja na pewno nie! Dalej branża spotkań jest tą branżą, która wraz z kulturą, jest narażona na największe straty związane z szalejącym wirusem. Każde kolejne obostrzenia nas dotykają i pewnie nie ma się co łudzić, kolejne miesiące będą podobne.

Musimy nadal pchać ten wózek niepewności. Pozostaje nam jedynie cieszyć się z tego, że przez parę miesięcy udało się nam poczuć choć trochę powiewu czegoś dobrego, tego zgiełku, dreszczyku emocji wydarzenia realizowanego na żywo.

Tak sobie myślę, że ja na razie nie podsumowuję, nie liczę ostatnich dni i lat – to dla mnie nadal jeden czas, który się ciągnie niemiłosiernie, ale wierzę, że się prędzej czy póżniej skończy. Jak spoglądam na wydarzenia z tych kilkunastu miesięcy to teraz widzę, że wydarzenia, które kiedyś były dla mnie przykre czy wywoływały niepokój, teraz, z perspektywy miesięcy, uważam za całkiem potrzebne! Różne rzeczy się zdarzyły. W każdym z nas rozgrywała się wojna ludzkich uczuć i emocji. Zwalnialiśmy ludzi lub sami odchodzili. Topiliśmy nasze oszczędności, aby ratować firmy. Niektórzy sprzedawali majątki, a inni się zadłużali. To były bardzo intensywne miesiące pełne wyzwań, wzlotów i upadków. Ważnych doświadczeń, które nas ukształtowały. Ale mam nadzieję, że teraz każdy z Was może stanąć przed lustrem i powiedzieć – było warto.

Dla mnie to była trudna lekcja życia, która pokazał mi, że nie ma długo i szczęśliwie. Ta lekcja nauczyła mnie również, w kogo i w co inwestować. Chociaż jestem realistą i idealistą w jednym, to było najtrudniejsze. Jedni podali mi rękę, inni kopali, a jeszcze inni cieszyli się, kiedy się potykałem. Wiecie, co najważniejsze, dobrych rzeczy w moim życiu jest znacznie więcej niż tych złych! Dlatego mimo ciężkich czasów, kiepskiej pogody, nie najlepszego nastroju, cieszcie się, jak ja, każdym dniem, każdą chwilą, małymi rzeczami i szukajcie pozytywów, bo we wszystkim, w każdej sytuacji, w każdym zdarzeniu, w każdym człowieku można je znaleźć.

Autor: Grzegorz Kieniksman
Cykl felietonów: Zdaniem rebelianta
Grzegorz Kieniksman, partner agencji Rebelia Media Group, miksując słowa, style, ale i odważne podejście do świata, o rzeczywistości, o biznesie, o trendach, o life style’u, o komunikacji… o wszystkim tym, czego wspólnym mianownikiem jest event. Bez patosu i czasem nie całkiem serio…