Agnieszka Jasińska-Goerdt: Fam trip to nie fun trip…

…choć trochę funu też musi być…
 
W branży turystycznej wiele mówi się o fam tripach – study tourach, podczas których przedstawiciele biur podróży, agencji MICE czy touroperatorzy mają okazję poznać nowe kierunki, hotele, atrakcje i lokalnych partnerów. Takowych fam tripów jako przedstawiciele DMC organizujemy sporo. Dla niektórych to przyjemna podróż służbowa. Dla nas, repów i dla DMC – to poważna inwestycja i niezwykle ważne narzędzie budowania relacji oraz przyszłej współpracy.
 
Nie ma lepszego sposobu, by zrozumieć ducha miejsca niż je odwiedzić. Żadne zdjęcia, katalogi ani webinary nie oddadzą atmosfery hotelu, jakości usług czy logistyki na miejscu tak dobrze, jak fizyczna obecność. Ale fam trip to nie tylko poznawanie kierunku – to również możliwość przyjrzenia się pracy DMC, zobaczenia ich organizacji „od kuchni”, poznania zespołu, ich podejścia do klienta i relacji z lokalnymi podwykonawcami.
 
Należy jednak pamiętać, że DMC, w odróżnieniu od dużych graczy – jak convention bureau czy narodowe organizacje turystyczne – często operują na ograniczonych budżetach marketingowych. Nie mają możliwości prowadzenia głośnych kampanii reklamowych czy wystawiania się na wielkich targach z rozmachem. Dlatego fam trip to dla nich nie tylko szansa, ale też spore ryzyko. Organizacja takiego wyjazdu wymaga czasu, środków i ogromnego zaangażowania – wszystko po to, by pokazać się z jak najlepszej strony i przekonać potencjalnych partnerów do współpracy. Podczas takiego wyjazdu poznajemy nie tylko miejsce – ale przede wszystkim ludzi. DMC pokazuje, jak działa, jak planuje, jak reaguje na zmiany. To okazja, by sprawdzić ich styl pracy, relacje z lokalnymi podwykonawcami, poziom szczegółowości i elastyczność. Inwestują serce i know-how, by pokazać swój kraj i swoje możliwości. To ogromna wartość, której nie da się przeliczyć w Excelu.
 
Dla wielu firm daje to kluczową informację: czy mogę powierzyć im moich klientów? Nie znam fam tripu, podczas którego wszystkim podobałoby się wszystko i moim zdaniem, nie o to chodzi. Każdy ma swój gust, różnych klientów, różne oczekiwania i to, co podoba się jednemu organizatorowi podróży absolutnie nie zdaje egzaminu u innego. Ważne, abyście byli w stanie po powrocie wiedzieć, jakie elementy wyjazdu są super, a jakich będziecie unikać. Naszą rolą jest pokazać wam to, co destynacja ma do zaoferowania.
 
Jako repowie pełnimy w organizacji famu niezwykle ważną funkcję. To my pomagamy dobrać uczestników – zapraszamy te firmy i osoby, które realnie są zainteresowane kierunkiem, planują w nim projekty i mają potencjał do długofalowej współpracy. Naszym zadaniem nie jest tylko „zebrać grupę”, ale zaprosić tych, którzy rzeczywiście chcą zainwestować swój czas w poznanie nowej destynacji, DMC i ich stylu pracy.
 
W idealnym scenariuszu fam trip kończy się nie tylko wymianą wizytówek i zdjęciem grupowym na tle zachodu słońca, ale konkretną współpracą. Dla wielu firm to właśnie taka podróż staje się impulsem do wprowadzenia nowego kierunku do oferty czy zorganizowania pierwszego projektu z nowym DMC. A dla DMC – potwierdzeniem, że warto było zaufać i zaprosić „branżę do siebie”.
 
Bo fam trip to nie fun trip – tylko inwestycja w relacje, zaufanie i wiedzę. To profesjonalne spotkanie z miejscem, ludźmi i możliwościami. A z tego może wyjść naprawdę coś dużego – jeśli tylko potraktujemy to tak, jak na to zasługuje.
 
A więc: jeśli jedziesz – jedź w pełni, wtedy, kiedy naprawdę jesteś zainteresowany. Z otwartą głową. Z notatnikiem. Z szacunkiem do czasu innych.
Patrz, pytaj, rozmawiaj. Nie dla siebie – dla swoich klientów, dla swojej oferty, dla jakości tego, co potem sprzedajesz.

Autorka: Agnieszka Jasińska-Goerdt, Polhotrep Travel representation, członek Konsorcjum GAR (GSAs and Representations) od 2018 roku