Tomasz Mlącki: Centralna Pomyłka Komunikacyjna

O CPK ostatnio głośno, sprawy przyspieszyły, niestety nie na placu budowy, bo tego nie ma i konia z rzędem temu, kto wskaże, kiedy ogrodzą teren i wbiją pierwszą łopatę. Mam tu na myśli ruch faktyczny w wykonaniu szarego robotnika bez świadków, zapewne w deszczu, w odróżnieniu od sztychu wizerunkowo-propagandowego pod parasolem, w blasku fleszy i rozlicznej nie merytorycznej asyście.


Dzieje się za to sporo w mediach. O projekcie będącym najbardziej sztandarową, choć póki co wirtualną, inwestycją infrastrukturalną IV RP, wypowiedział się sam Leszek Balcerowicz. Z właściwą sobie żelazną konsekwencją i takąż logiką wypunktował minusy, plusów nie znajdując. Ocenił zatem  przyszły Frankfurt z Heathrow razem wzięte na polskiej ziemi. Bezlitośnie negatywnie. Krytyków tego iście faraońskiego planu do tej pory było niewielu, mało też kto odważył się na zadanie istotnych w tym kontekście pytań. Onieśmielał rozmach, wizja i obawa przed łatką malkontenta.


Na ziemi, gdzie z mlekiem matki wysysa się pomiar sił na zamiary, solidnie wzmożony lekturą Mickiewicza, to pocałunek śmierci. Wszyscy się zatem zachwycili, no bo kto by nie chciał latać bezpośrednio z Polski na wszystkie kontynenty, kto widziałby niechętnie gigantycznie zwiększone kwoty przyjazdów turystycznych nad Wisłę, kto w końcu nie lubi marzyć. Profesor, którego doprawdy trudno posądzić o emocjonalne, niepoparte faktami ewaluacje otworzył zatem pulę. Najpoważniejszy zarzut to marnowanie publicznych pieniędzy, naszych przecież, bo z podatków zebranych. Ikona polskiej transformacji gospodarczej nie owijała w bawełnę.


Cytat dnia: „CPK to przestępstwo niegospodarności”. Były premier wytknął brak rzetelnych prognoz, uznał target 100 milionów pasażerów rocznie za fantastyczny, argumentując, iż byłoby to może osiągalne gdyby Polska była krajem bogatym, którego obywatele, a przynajmniej ich zdecydowana większość, często latają. Nawet gdyby tak było, to i tak CPK nie przejąłby całej puli, bo są przecież nowoczesne, dopiero co rozbudowane, lotniska regionalne, do których czas dojazdu liczy się w minutach a nie w godzinach, nawet po zbudowaniu sieci szybkiej kolei. Podkreślił także, że choć istnieje prognoza wzrostu przewozów o 100 proc. w skali świata do 2037 roku, to Europa nie ma szans na taką dynamikę, a głównym beneficjentem tego przyrostu będzie Azja.
Skrupulatnie podsumował, iż każdego podatnika będzie to kosztować od 1 do 3 tys. złotych, bo przecież trudno uznać, iż na 35 mld. złotych się skończy. Takie gigantyczne lotniska ze względu na poziom skomplikowania i pionierskie rozwiązania bywają wielkim kłopotem, jak choćby Berlin Brandenburg, konsekwentnie notujący kolejne lata opóźnień i przekroczenia budżetu. 


Balcerowicz ma bezwzględną rację, ale dorzućmy jeszcze inne wątpliwości. Wyznaczony termin wykonania inwestycji, rok 2027, jest ewidentnie papierowy. Osiem lat na oddanie pod klucz lotniska o wielkości porównywalnej z największymi hubami Europy i świata, tam gdzie ciągle jest ściernisko? San Francisco musiałoby powstać w tempie, któremu rytm nadawaliby Pstrowski i Stachanow w potępieńczym kolektywie. Nazwać optymistą kogoś, kto w to uwierzy, to chyba największy komplement od czasów biblijnych. Nieodparcie nasuwa się wrażenie, że mamy do czynienia przede wszystkim z przedsięwzięciem o charakterze propagandowym, wehikułem zaklinania rzeczywistości,  czego dowodem jest ustawa o CPK, którą zresztą prof. Balcerowicz nazwał „grafomańską i pełną pseudopatriotycznych frazesów”.


Premier Morawiecki, uzasadniając projekt, mówił żarliwie o wyzwaniu na miarę budowy Gdyni. Jest to porównanie chybione z historycznego punktu widzenia, jako że Rzeczpospolita w latach 20. nie miała wyjścia, musiała wyrąbać sobie okno na Bałtyk, tuż pod bokiem Gdańska, z którego korzystać na swoich warunkach nie mogła. Sto lat później mamy wiele okien na świat, modelowo wręcz zmodernizowanych lotnisk, z których każde ma jeszcze spory potencjał rozwoju. Nawet w przypadku Warszawy, który zwolennicy CPK tak chętnie przywołują, wystarczyłoby zainwestować w Modlin i stworzyć duo port z prawdziwego zdarzenia, który z Okęciem zaspokoiłby potrzeby komunikacji lotniczej stolicy na długie lata. To powinna być decyzja o charakterze ekonomicznym, a takie właśnie rozwiązanie jest zdecydowanie najbardziej przyjazne dla budżetu. Wystarczyłoby zbudować nowy terminal w Modlinie, dokonać innych, niezbędnych inwestycji i doprowadzić tam wreszcie kolej,  a nie za bajońskie sumy dostosowywać infrastrukturę szynową do Baranowa.


Gołym okiem widać również, że CPK jest szyty pod sny o potędze LOT-u, który najwyraźniej chce iść w ślady na przykład Turkish Airlines i jego nowego hubu Istanbul Yeni Havalimani. Z ambicją jest jak z używkami, dozować ją trzeba z rozwagą, żeby nie przedawkować. Porównajmy zatem dane w tym przypadku. LOT ma ok. 80 maszyn, w tym 12 długodystansowych, TK ma ich odpowiednio ok. 350 i ok. 100. Obsługiwane kierunki – LOT to niecałe 100, TK ponad trzy razy więcej, no i co najmniej tyleż samo w przewozach. Prognozowany wzrost to zatem dużo ponad 100 proc. w ciągu jednej, dwóch dekad! W Europie, gdzie nazwanie konkurencji na rynku lotniczych przewozów pasażerskich morderczą jest określeniem nader dyplomatycznym.
Reasumując, póki co nie mamy nic w realu, za to obserwujemy wysyp narad i konferencji, gdzie karmi się opinię publiczną lukrowaną wizją potęgi polskiego lotnictwa pasażerskiego powstałego z kolan. Wielkie budowy zawsze się dobrze wizerunkowo sprzedawały, mogę tu przytoczyć liczne przykłady z ubiegłego wieku, szczególnie z lat 1933-1989. Zresztą nie ma w wielkich projektach niczego złego, pod jednym wszakże warunkiem, że są realne, stać nas na nie, no i przede wszystkim, iż zaczyna się je od działania, a nie od pompatycznej gadaniny.


Ryszard Kapuściński w „Cesarzu”, jednym z najgenialniejszych tekstów o naturze władzy, jaki kiedykolwiek stworzono, pisał tak: „Jakaś mania, przyjacielu, ogarnęła ten szalony i nieobliczalny świat, mania rozwoju. Wszyscy chcą się rozwijać! Każdy myśli, jak tu rozwinąć się, i to nie tak zwyczajnie, zgodnie z prawem bożym, że człowiek rodzi się, rozwija i umiera, ale rozwinąć się niebywale, dynamicznie i potężnie, rozwinąć się tak, żeby wszyscy podziwiali, zazdrościli, wymieniali, głowami kiwali (…) W pałacu zawieszono mapę rozwoju cesarstwa, na której – jeżeli czcigodny pan nacisnął guzik – zapalały się światełka, strzałki, gwiazdki, kropki, a wszystkie migały, mrugały, tak że dostojnicy mogli nacieszyć oko, choć niektórzy widzieli w tym dowód zdziwaczenia monarchy, ale na przykład różne delegacje zagraniczne (…) wyraźnie delektowały się widokiem mapy i po wysłuchaniu objaśnień cesarza o światełkach, strzałkach, gwiazdkach i kropkach rozmawiały, pytały, zachęcały, chwaliły.” Król reportażu pisał nie tylko o Etiopii, gdyby tak było, nie przekładano by jego książek na dziesiątki języków, doceniając uniwersalność przekazu.


P.S. Jest też ruch w samej spółce powołanej do budowy. Regresywny. Zrezygnował, motywując rytualnie decyzję sprawami osobistymi, Jacek Bartosiak, prezes CPK. Zmierzył zamiar podług sił?

 

Autor: Tomasz Mlącki, sales & business development director, DMC Poland.

Zaloguj się
Informacje
Branża
Personalia
Realizacje
Otwarcia
Obiekty
Catering
Technologie
Transport
Artykuły
Wywiady
Felietony
Publicystyka
Raport
Prawo
Biblioteka
Incentive travel
Prawo
Ogłoszenia
Przetargi
Praca
Wydarzenia
Galeria
Wyszukiwarka obiektów
Nasze projekty
MP Power Awards©
MP Fast Date©
MP MICE Tour
MP MICE & More
MP Legia Cup
Nasza oferta
Reklama i promocja
Content marketing
Wydarzenia
Konkurs
Webinary
Studio kreatywne
O nas
Polityka prywatności
Grupa odbiorcza
Social media
Kontakt
O MeetingPlanner.pl