Tomasz Mlącki: Rok Maski, czyli zew wolności

Tomasz Mlącki w cykl felietonów Metafizycznie, merytorycznie…
Na zdjęciu: Tomasz Mlącki w cykl felietonów Metafizycznie, merytorycznie…

Minął rok. Chińczycy nadają im nazwy. Lata mijają pod patronatem bawołów, tygrysów, królików, smoków, węży, koni, kóz, owiec, małp, kogutów i świń. Rok ubiegły był w tej nomenklaturze, jakaż to stosowna koincydencja, rokiem szczura, stworzenia najbardziej epidemicznego spośród powyższej palety gatunków.

Zwierzęcia niezwykle inteligentnego, nieprawdopodobnie wręcz zdeterminowanego w walce o przetrwanie, kontrowersyjnego króla doby smutku i chaosu, więc konsekwentnie obdarzonego przez Camusa stygmatem symbolu czasu trwogi i niepewności. Kto czytał „Dżumę”, ten wie, kto tego jeszcze nie uczynił, ignorując obowiązkowość tej lektury w szkole średniej, niech to czym prędzej zrobi. Powiedzieć, że warto ten literacki brylant na miarę Nobla przeczytać, to nic nie powiedzieć. Autor na ledwie 250 stronach pomieścił tyleż błyskotliwy co dojmujący traktat o ludzkiej naturze w czasie próby. Taka intelektualna szczepionka, która przyjęta ze zrozumieniem i pokorą uodparnia na zło. Owszem, nierzadko wstrząsa, ale zawsze pomaga, jeśli tylko tego chcemy.      

Wracając do nazw. Czas na twórczy wkład w tę tradycję. Rok 2020 był Rokiem Maski. W marcu ją założyliśmy i, z niewielkimi przerwami, chowamy się za nią do dziś. Nie chodzi mi tu tylko o pandemiczne zakrycie twarzy. Skryliśmy się we wnętrzu, staliśmy się bardziej wsobni, przytłoczeni emocjonalną huśtawką mijających dwunastu miesięcy. Ważymy słowa i czyny niepewni miejsca i czasu, celebrujemy przekaz, nauczeni świeżym doświadczeniem przewrotności bytu, kiedy to co tak upragnione, tak bardzo pożądane jest tuż tuż, by na progu urzeczywistnienia oddalić się, po raz kolejny, w sferę niespełnienia, nadpłynności egzystencji. Wszyscy jesteśmy towarzyszami niedoli Józefa K., wiecznie antyszambrującego pod Zamkiem, pełnego trwożnej nadziei wbrew zatrważająco beznadziejnemu kontekstowi. Temat literacko nośny, żeby wspomnieć choćby jeszcze o klątwie paragrafu 22. Co wychynie zza owej maski? Ile i jakie odsłonimy twarze? Któż to wie – tabula, przepraszam, faciem rasa. Napisano i wypowiedziano na ten temat już tyle słów, takie mrowie tekstów, że gdyby otrzymać choć dolara za przeczytanie jednego, nie trzeba byłoby już nic robić. Chciałem dopisać „do końca życia”, ale palce mi się trwożnie od klawiatury odsuwały. Na razie wieszczyć się nie podejmuję, spokorniałem ostatnio, profetyzm mi skarlał. Poczekam trochę.

Wracając do ubiegłego marca, czyli do początku. Na początku był chaos, niestety początek nie chce się skończyć i stał się immanentny, póki co, a owo „co” nie da się osadzić na osi czasu. Ani myśli, wbrew zasadom, które rządziły przeszłym światem, stać się policzalne, zagregować do analizy i wysnucia wniosków. Algorytmy strajkują, komputery rozkładają bezradnie obwody, gniewnie prosząc o cierpliwość, niestety nieograniczoną w czasie, zalecają trwać w niespełnieniu. Trudne to, ale trudno, trzeba się trudzić. Modele matematyczne zastygły na medialnym wybiegu, czekając na reset. Prognozy wymykają się stale spod kontroli, woźnica los rzucił lejce, ufając naturalnym siłom zaprzęgu. Zaufać najwyraźniej trzeba, choć nie wiadomo, który to już raz. Cierpliwość, przynajmniej w warstwie semantycznej, poddana morderczej inflacji znaczeń, staje się powoli swoją antytezą w rytmie kolejnych wzbierających fal. Obyśmy nie czekali na Godota…

Wracając jednak do nadziei. Nie chodzi o kwestie zdrowotne, to obecnie obszar o bardzo ograniczonej na nią podatności, dopóki nie doczekamy tego od tak dawna wyczekiwanego. Zatem znikąd jej wyglądać? Ależ nie. Jest tam, gdzie potrafimy ją dostrzec, ale zawsze łączy się z najważniejszą dla nas wszystkich frazą. Jest tam, gdzie widzimy wolność. Zobaczyliśmy ją na początku lutego, kiedy błyskawicznie wypełniły się dostępne w połowie miejsc hotele i pensjonaty, wszędzie tam, gdzie była szansa na oddech od dręczącej codzienności. Wolność tu i teraz to przede wszystkich ruch, jej antytezą jest zastój, zamknięcie, nieważne czy w więzieniu, odosobnieniu, czy na kwarantannie, istotne jest ograniczenie woli, spętanie mobilności. Emanacją wolności AD 2020-21 staje się prosta możność wyboru, w tym sensie skondensowana do możliwości wyjścia – na event, do kina, teatru, na koncert, lub przede wszystkim wyjazdu – gdziekolwiek, byle jak najdalej od zaklętego kręgu codzienności: pracy, spaceru, biegu, zakupów, gdziekolwiek poza coraz bardziej zaciskającą się obręcz w promieniu kilku, kilkunastu kilometrów od domu. Poza bańką niewoli. Te dni, kiedy zrobiło się tłoczno nad morzem, w górach i nad jeziorami, powinny nam, ludziom tak sponiewieranej branży, uświadomić, jak bardzo jesteśmy ważni w kontekście tej podstawowej potrzeby, jak wiele dla niej robimy, jak prawdziwie jesteśmy niezbędni, aby wolność trwała w nas wszystkich. Były w tym czasie zachowania, których nie sposób surowo nie potępić, te wszystkie koronaparty na Krupówkach i Monciaku, ale lwia większość przyjezdnych zachowywała się odpowiedzialnie. Przecież zawsze jest jakiś margines głupoty, braku wyobraźni, egoizmu, kontrapunkt sensowności. Zresztą wolność to nieodłączna siostra anarchii, szczególnie tuż po jej odzyskaniu. Im dalej od takiej erupcji, tym bardziej siostry żyją własnym życiem. Najoptymistyczniejszym symptomem od początku pandemii, nie mówiąc rzecz jasna o kwestiach medycznych, jest ta unaoczniona właśnie świadomość, iż mimo obawy zaraza nie zdołała osłabić najważniejszego - nieodpartego uroku wolności, realizowalnego tylko w świecie realnym, poza mirażem ekranu. To nasz branżowy kapitał, nasze zwycięstwo i nasza pewność w czasach, gdy jest ona w egzystencjalnym deficycie.

Wolność ma niezaprzeczalny, magiczny czar, jest, z wzajemnością, paliwem naszych marzeń, zatem dbajmy o to, by stale czuć jej zew i moc, nucąc, nieco przekornie, Młynarskiego: „Gdyby nam tego kiedyś zabrakło, nie, nie zabraknie!”.

Autor: Tomasz Mlącki
Cykl felietonów: Metafizycznie, merytorycznie… Tomasz Mlącki
Tomasz Mlącki, który od ponad 25 lat współtworzy wydarzenia, które przypisać można do każdej z liter akronimu MICE, tym razem stara się dochodzić do istoty rzeczy, patrząc z szerszej perspektywy. Interesuje go złożoność świata, i chętnie zrezygnuje z branżocentrycznego punktu widzenia, by pokazać, że to, co tworzymy nie jest oddzielną wyspą, a wszystko dzieje się w szerszym kontekście. Kontekście, o którym w codziennym pędzie nierzadko zapominamy.
Metafizycznie, merytorycznie… czwarty wtorek miesiąca

Zaloguj się
Informacje
Branża
Personalia
Realizacje
Otwarcia
Obiekty
Catering
Technologie
Transport
Artykuły
Wywiady
Felietony
Publicystyka
Raport
Prawo
Biblioteka
Incentive travel
Prawo
Ogłoszenia
Przetargi
Praca
Wydarzenia
Galeria
Wyszukiwarka obiektów
Nasze projekty
MP Power Awards©
MP Fast Date©
MP MICE Tour
MP MICE & More
MP Legia Cup
Nasza oferta
Reklama i promocja
Content marketing
Wydarzenia
Konkurs
Webinary
Studio kreatywne
O nas
Polityka prywatności
Grupa odbiorcza
Social media
Kontakt
O MeetingPlanner.pl