Michał Kozak: Syty głodnego nie zrozumie…
Jak śpiewa Kazik Staszewski „Stało się, stało się, to co miało się stać…”. Robert Lewandowski zadebiutował w Barcelonie i od razu z wysokiego „C” rozpoczął rozgrywki La Liga.
Cztery bramki w pierwszych trzech meczach to prawdziwe wejście smoka. Lewy zameldował się w nowym klubie z przytupem. Spełniło się marzenie jego, ale i milionów kibiców w Polsce, gdzie FC Barcelona jest klubem szczególnym, wyjątkowym, kultowym. Wchodzimy w nowe wydanie dobrze nam znanej „małyszomanii”. Tym razem jednak w wymiarze globalnym. Po pierwszych dwóch ligowych meczach na Spotify Camp Nou widać, że dużą część widowni wypełniają Polacy. To dopiero początek. W pierwszym miesiącu od transferu 96 proc. sprzedanych klubowych koszulek ma napis „Lewandowski” i numer 9.
Kariera Roberta przebiega w sposób wzorowy. Za każdym transferem idzie jego nieprawdopodobny rozwój sportowy. Każdy wybór jest poparty głęboką analizą, schematów taktycznych, klubowej kadry, trenera pracującego w danym klubie, miejsca klubu w historii piłki. Jedyny wyjątek od reguły słabszy klub na lepszy, stanowi transfer w wieku 18 lat z Legii Warszawa do drugoligowego Znicza Pruszków. Poczucie permanentnego braku bycia potrzebnym w takim klubie i absolutna wiara w swoje umiejętności sprawiła, że ten jeden jedyny raz Robert zrobił krok w tył. Znicz dał mu możliwości rozwoju i pokazania swojego talentu. Mógł myśleć tylko o grze, ze spokojem ruszył w drogę, którą dotarł do Barcelony.
Dlaczego taki klub jak Barcelona kupuje za 50 milionów euro 34-latka, piłkarskiego emeryta? Czy to jest transfer na miarę FC Barcelony? Przecież to piłkarski emeryt…
Nic bardziej mylnego. Przez styl życia, dietę, sposób podejścia Lewandowski jest w najlepszej formie fizycznej, jego markery wskazują wiek biologiczny 28 lat, jest bardzo, ale to bardzo głodny. Chce z nowym klubem wejść na inny poziom, czuje się odpowiedzialny za całą drużynę. Widać to w każdej minucie meczu, jak podpowiada swoim młodszym kolegom, jak im tłumaczy, jak na bieżąco koryguje sytuację na boisku i przede wszystkim zasuwa!!! Sam Xavi to podkreśla w każdym wywiadzie, jak odpowiedzialna i nieoceniona jest praca Roberta w tym zakresie.
Mój idol – Leo Messi – geniusz piłki nożnej, największy talent w historii, legenda Barcelony w swoim ostatnim czasie w tym klubie był na mentalnym aucie. Potrafił zniknąć na kilkadziesiąt minut w meczu, biegał po 7 kilometrów (w dzisiejszym futbolu norma to 10,5 w trakcie 90 minut). Jego forma zależała – co charakterystyczne dla wielkich artystów – od weny w dniu meczowym. Nawet zmiana otoczenia na Paryż nic nie pomogła. Zdobył już wszystko, jest syty.
W biznesie podobnie, głodny cały czas szuka sposobu, jest nieustępliwy, zaangażowany, zdeterminowany. Dla mnie w biznesowych zespołach to klucz do sukcesu. Pracowałem z wieloma talentami, z ludźmi z olbrzymią wiedzą i doświadczeniem, ale jeśli brakowało tego „zęba”, wszystko krew w piach.
Trzeba być ciągle głodnym, by móc osiągać wielkie cele.
Autor: Michał Kozak, prezes zarządu, Hotel Arłamów SA
Cykl felietonów: Turbo Kozak czyli rzeczywistość z biznesowo-sportowej perspektywy Michała Kozaka
Michał Kozak, prezes zarządu, Hotel Arłamów SA, wielki fan sportu, przede wszystkim piłki nożnej, zaangażowany zarówno w uprawianie wielu dyscyplin, jak i we współpracę ze sportowcami i związkami sportowymi. Świat biznesu i sportu łączą się dla niego na każdym kroku i z tej perspektywy mówił będzie o branży eventowej.