Tomasz Mlącki: Życie na podsłuchu, czyli rozterki hotelarza

Tomasz Mlącki w cyklu felietonów Metafizycznie, merytorycznie…, słuchawki, fot. Blaz Photo/Unsplash
Na zdjęciu: Tomasz Mlącki w cyklu felietonów Metafizycznie, merytorycznie…, słuchawki, fot. Blaz Photo/Unsplash

Rozmowy w hotelach zawsze się kontrolowało. Pamiętacie przecież pewną scenę ze słynnej komedii, przez środowiska mieniące się patriotycznymi określanej jako antypolska, bo w krzywym zwierciadle przedstawia mit powstańczy z imperatywem immanentnej irredenty. Tak, tak – chodzi o tę poprzedzającą chyba najsłynniejszy filmowy tekst autorstwa Stanisława Tyma, czyli: „Żony nie musisz mi przedstawiać... Ale to nie jest moja żona… Nie twoja, ale jego idioto!”, czyli o moment przyjazdu pułkownika Służby Bezpieczeństwa Molibdena, granego przez nieodżałowanego Krzysztofa Kowalewskiego do hotelu „Kasprowy”, wtedy jeszcze Orbis, nie Bachleda, kiedy ów ubek wysokiej rangi schodzi do ubeków rangi pośledniej, zajmujących się inwigilacją w rzeczonym hotelu, utyskujących na sypiący się sprzęt, śmierdzącą piwniczną norę, będącą ich miejscem pracy, no i tylko dwa pokoje na podglądzie… W samej rzeczy – rzężąca w agonii komuna podsłuchiwała marnie, bez polotu i pasji, na odwal się, oczyma swoich funkcjonariuszy zaglądając, jak by tu się w wichrach historii, sensownie, we właściwym kierunku ustawić.
 
To tylko film, ktoś powie, taka scenka „do śmichu”, jak punktował Kobuszewski w słynnym skeczu, też zresztą autorstwa Tyma. Oczywiście, ale w filmie, nie odmówię sobie tu kolejnego smakowitego cytatu z pana Stanisława, tej „najważniejszej ze sztuk”, nic bez zaczynu z życia wziętego się nie dzieje. Czas na poważnie zatem. Od wspomnianych partackich czasów wiele się zmieniło, przede wszystkim technologia i jej zasięg. Teraz przykłada się bezpieczniackie, wirtualne uszy punktowo, mobilnie, precyzyjnie, perfekcyjnie nieledwie, ale przede wszystkim dyskretnie.  Podsłuch rządzi, rządy zresztą znosząc, jeśli ich członkowie i akolici nieopatrznie zamarzą o ośmiorniczkach lub misce ryżu. Zjeść już nigdzie spokojnie nie można, nie otwierając ust li tylko w celach konsumpcyjnych, bo odprężonego smakowitościami, perorującego otwarcie figuranta nagra albo amator, czyli kelner, wrzuciwszy zapis na jakiś portal, albo, co gorsza, profesjonalista, kolekcjonujący kompromaty do wirtualnej teczki, o której biedny biesiadnik nie ma zielonego, jak aksamitny sos na jego talerzu, pojęcia. Przecież podsłuchy nie śmierdzą, przynajmniej do momentu wypłynięcia, bywają długotrwale zamrożone, uwalniając stęchły aromat w starannie wybranym czasie i miejscu kompromitacji. W końcu cała polityczna Polska, solidarnie drżąc, od skrajnego prawa po krańcowe lewo, fruwa teraz trwożnie na skrzydłach, pardon, uszach Pegaza.

Co za czasów dożyliśmy, żeby ponownie przytoczyć, parafrazując, wspomniany wyżej kinowy obraz, nawet w restauracji albo w hotelu spokojnie porozmawiać nie można. Skupmy się jednak na hotelach, bo w tym kontekście są na czasie. Niedawno media poinformowały o wszczęciu śledztwa „w sprawie zlecenia w latach 2019-21 bezprawnej inwigilacji przez ustalonego zastępcę koordynatora służb specjalnych i sekretarza stanu w MSWiA”. Sprawa funkcjonowała w opinii publicznej jako tzw. „hotele na podsłuchu”. W skrócie, dla niepamiętających, chodzi o inwigilację prominentnych polityków ówczesnej opozycji w trakcie spotkania z ikoną białoruskiej opozycji, kontrkandydatką Łukaszenki w wyborach prezydenta kraju. Rzecz miała miejsce w jednym z hoteli, którym zarządza państwowa spółka – Polski Holding Hotelowy. Dzień wcześniej jej prezes miał wysłać do wpływowego europosła PiS, z którym pozostaje w zażyłych relacjach towarzyskich, szczegółową informację na ten temat, załączając listę uczestników. Z kolei z e-maila, który miał wysłać menadżer hotelu do kierownika ds. bezpieczeństwa holdingu wynikało, że na miejsce ma przyjechać „lekarz sanitarny”. To określenie oznacza w nomenklaturze ABW podsłuch oraz obserwację służb. Były już kierownik stwierdził ponadto w rozmowie z mediami, że był naciskany przez wspominanego „ustalonego zastępcę” na zbieranie kompromatów dotyczących lidera jednej z fundacji, z którym ówczesna władza, a obecna opozycja miała mocno na pieńku. Potem było już rytualnie. Prezes holdingu w wydanym oświadczeniu stwierdził, że doniesienia medialne opierają się na „spreparowanych, całkowicie fałszywych informacjach byłego pracownika”, a podsłuchiwany złożył w prokuraturze zawiadomienie o możliwym popełnieniu przestępstwa. Tak samo uczynili wspomniani politycy. Prokuratura, mówiąc kolokwialnie, zawiadomienia posłów ówczesnej opozycji demonstracyjnie olała, reagując za to niezwłocznie na zawiadomienie, które złożył prezes PHH na byłego pracownika. W konsekwencji sygnalista dostał sądowy zakaz ujawniania informacji o tym, co w firmie robił.
 
W lutym tego roku, nastąpił cud pod togami z czerwonym wyłogiem. Suwerenna Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawach, które wcześniej Solidarna Prokuratura, mówiąc dyplomatycznie, zamroziła, i będzie drążyć: co, jak, dlaczego, do i od kogo, a także przede wszystkim – cui bono? Zapowiada się smakowicie, ale o tym mniej. Trzeba w tym miejscu pochylić się nad dolą hotelarza, który, nolens volens, staje się zakładnikiem status quo praworządności kraju prowadzenia biznesu, proporcjonalnie do stopnia upartyjnienia i autorytaryzmu jego struktur, będąc stawianym przed paskudnym dylematem hamletowskiego poniekąd autoramentu  – (pod)słuchać, czy nie (pod)słuchać, ergo
 – być albo nie być w biznesie, tu i teraz. Najtrudniej oprzeć się perswazjom firmie państwowej, nader podatnej na naciski, podszepty i podchody, rządzonej przez politycznych nominatów, choć i prywatne sieci hotelarskie też w końcu się ugną, przytłoczone determinizmem zasady business first & business as usual, we wcale niedialektycznym duecie z frazą pecunia non olet. Najgorzej zaś mają importowani hotelarze w krajach zupełnie na bakier z demokracją, weźmy na przykład Państwo Środka albo w tej najbardziej złowrogiej przestrzeni globu, której nazwa niechętnie przechodzi przez usta przyzwoitego człowieka, będącej państwem nań największym, jakże celnie zwanej przez pewnego mojego znajomego, bywałego tam aż do bólu, krajem Kurwy i Szatana. Genialnie celna, prawie bułhakowskiej proweniencji fraza. Tam to dopiero trzeba schować etyczne rozterki głęboko w najtajniejsze zakamarki spragmatyzowanej duszy.
 
Zaczęliśmy od filmu, to i na nim skończmy, bo tam też o hotelach i słuchaniu, ale w lżejszym, komediowym kontekście. „The Palace” Romana Polańskiego został, słusznie – niesłusznie, uznany za najgorszy w dorobku wybitnego reżysera, ale i tak jest wart obejrzenia, szczególnie przez tych, co ze świadczenia usług noclegowo-gastronomiczno-konferencyjnych żyją. Obraz jest narysowany wyjątkowo grubą kreską, to prawda, lecz przedstawiana w nim groteskowa menażeria wciąż bogatych, ale już niepięknych i niemłodych, ma swój paradoksalny sens. Scenariusz Polańskiego i Skolimowskiego to skrupulatny zapis bólu głowy menadżera szwajcarskiego hotelu i jego podwładnych, borykających się w noc pluskwy milenijnej z niekończącą się sekwencją wpadek, afer i kłopotów, ale przede wszystkim z potęgą pieniądza, usprawiedliwiającego wszystko i wszystkich. Jest tu jednak oczywista dystynkcja z dysonansem w parze. Przecież o niebo lepiej słuchać upierdliwego ględzenia wybrańców Fortuny niż posłusznie podsłuchiwać tych wskazanych przez Temidę. To czyni fundamentalną różnicę, bez dwóch zdań, chyba że chodzi o zdania odrębne, te w ewentualnej sądowej sentencji rzecz jasna…

Autor: Tomasz Mlącki, tekst ukończono 22 stycznia 2024
Cykl felietonów: Metafizycznie, merytorycznie… Tomasz Mlącki
Tomasz Mlącki, który od ponad 25 lat współtworzy wydarzenia, które przypisać można do każdej z liter akronimu MICE, tym razem stara się dochodzić do istoty rzeczy, patrząc z szerszej perspektywy. Interesuje go złożoność świata, i chętnie zrezygnuje z branżocentrycznego punktu widzenia, by pokazać, że to, co tworzymy nie jest oddzielną wyspą, a wszystko dzieje się w szerszym kontekście. Kontekście, o którym w codziennym pędzie nierzadko zapominamy.
Metafizycznie, merytorycznie… czwarty wtorek miesiąca
 

Zaloguj się
Informacje
Branża
Personalia
Realizacje
Otwarcia
Obiekty
Catering
Technologie
Transport
Artykuły
Wywiady
Felietony
Publicystyka
Raport
Prawo
Biblioteka
Incentive travel
Prawo
Ogłoszenia
Przetargi
Praca
Wydarzenia
Galeria
Wyszukiwarka obiektów
Nasze projekty
MP Power Awards©
MP Fast Date©
MP MICE Tour
MP MICE & More
MP Legia Cup
Nasza oferta
Reklama i promocja
Content marketing
Wydarzenia
Konkurs
Webinary
Studio kreatywne
O nas
Polityka prywatności
Grupa odbiorcza
Social media
Kontakt
O MeetingPlanner.pl