Agnieszka Majkowska: I czucie i wiara, i szkiełko i oko

Eventy to biznes emocji, przekalkulowane wrażenia, zwymiarowane marzenia i oczekiwany zwrot z motywacji. A nawet niewielki event dzisiaj to przedsięwzięcie multidyscyplinarne wymagające wzajemnego szacunku, zrozumienia, otwartości i elastyczności.

Był rok 1998. W swoim poprzednim wcieleniu zawodowym spotykam pewnego młodego mężczyznę, który wręcza mi wizytówkę, a na niej widnieje tytuł zawodowy „specjalista ds. imprez”. Pomyślałam sobie: „Wow! To jest fucha! Ale, o co chodzi?”. W szkole podstawowej, gdy przeżywałam swoją samorządową przygodę w skali pierwszej alma mater też była sekcja imprezowa. I teraz, w dorosłym wcieleniu jakieś déja vu. Wtedy nawet nie przypuszczałam, że kryjące się za polską „imprezą” pojęcie anglojęzycznego „eventu” stanie się za chwilę moją domeną i pasją jednocześnie.
Myślę, że stało się tak dlatego, że ów „event” kryje w sobie cały wachlarz biznesowych barw, operując w kilku wymiarach oksymoronu. Bo event to biznes emocji, przekalkulowane wrażenia, zwymiarowane marzenia i oczekiwany zwrot z motywacji. Jedno krótkie słowo i tak wiele sprzecznych ze sobą wymiarów. Ale jednocześnie słowo magnes, które przyciąga wyjątkowych ludzi, którzy potrafią, jak w matriksie przenosić się pomiędzy różnymi wymiarami biznesu, by odziaływując na „czucie i wiarę” w ostatecznym rorachunku zadowolić „mędrca szkiełko i oko”.
A event żyje i funkcjonuje w wieloznacznym świecie. Bo nawet skrót opisujący branżę, w jakiej działamy, bywa różnie interpretowany. Bo klarowność MICE można określić na 50 proc., jako że tylko dwie pierwsze litery są rozwijane jednorodnie. M to meetings, a I to inecntives. Ale już C to albo conferences, albo congresses – niby prawie to samo, a jednak – jak mówi jedna z polskich reklam – „prawie czyni wielką różnicę”. A potem jest E. W sposób oczywisty kojarzony z events, ale coraz częściej rozwijane także jako exhibitions. Czy to zmienia obraz tej branży? Zapewne. Bo pokazuje, jak znaczącą jest ona gałęzią biznesu i jak potężnym partnerem staje się w życiu gospodarczym. A jednocześnie coraz szerszy zakres pojęcia MICE wymaga od graczy coraz większej wiedzy. Wiedzy, która niestety nie zawsze doceniana jest przez interesariuszy wydarzeń.

Czasem mam wrażenie, że branża spotkań i motywacji jest trochę jak piłka nożna biznesu, dziedziną, na której każdy się zna. Bo przecież każdy kiedyś zorganizował jakieś ważne wydarzenia (chrzciny, ślub) lub wyjazd – nawet jeżeli nie do końca w swoim wymiarze motywacyjny. Jest tylko jedna mała różnica. Wydarzenie w rozumieniu eventu biznesowego – czy to konferencji, czy programu incentive – nie jest zdarzeniem incydentalnym. Ono jest jak pryzmat. Z jednej strony strumień zdarzeń definiuje dane wejściowe (starania, wysiłki, wolumeny, inwestycje finansowe), potem następuje wielkie wrzenie: uczuć i wymiarów biznesowych, by na wyjściu uzyskać pełen wachlarz zachowań uczestników wpływających na ich motywację, która zwielokrotni ponowne wysiłki, wolumeny… By tak się stało nie wystarczy sprawność logistyczna, kreacja, znajomość technicznych szczegółów oświetlenia czy nagłośnienia. By wydarzenie się udało, musimy mieć wiedzę historyczną i branżową, rozumieć zjawiska psycho-społeczne, znać prawidła fizyczne, mieć pojęcie o fizjologii, znać się na komunikacji i reklamie i – jak mówi dziś młodzież – ogarniać w każdej minucie dziesiątki szczegółów. Mamy coraz wyższe wymagania – zwłaszcza wobec siebie samych. Nie zadowalamy się tym, co Jan Izydor Sztaudynger nazwał (w odniesieniu do miłości, co prawda) „półmroki, półśrodki i półkroki”. Chcemy coraz więcej, wykonanie ma być coraz doskonalsze, efekty coraz bardziej zaskakujące… To wszystko staje się możliwe tylko wtedy, gdy działamy razem. Zleceniodawca ze Zleceniobiorcą. Ale także oświetleniowiec z dźwiękowcem, scenograf z gospodarzem obiektu, reżyser z impresariem, a nawet grafik z szefem cateringu. Bo nawet niewielki event dzisiaj to przedsięwzięcie multidyscyplinarne wymagające wzajemnego szacunku, zrozumienia, otwartości i elastyczności. Mając scenariusz opracowany co do minuty, musimy spodziewać się wszystkiego… i być jeszcze do tego wszystkiego dobrymi aktorami. Nerwy napięte jak postronki, a na twarzy uśmiech. Na zapleczu pożar, a na głównej scenie – sielanka. I w efekcie nagroda, której nie da się w żaden sposób zmierzyć, ani przeliczyć – uśmiech, radość, zachwyt, duma, aspiracje i ambicje.
W dzisiejszym evencie i incentivie nic nie istnieje w próżni. Bo wszyscy zależymy od siebie i jesteśmy tak naprawdę po jednej stronie, budując wspólnie ten wymiar biznesu. Dbajmy więc o tę magię, która na fundamencie specjalistycznej wiedzy pozwala rosnąć ludziom i ich marzeniom.  
Autor: Agnieszka Majkowska, dyrektor ds. rozwoju i wsparcia sprzedaży, Prudential Polska,
Przewodnicząca jury MP Power Awards

Jury MP Power Awards

 

 

Zaloguj się
Informacje
Branża
Personalia
Realizacje
Otwarcia
Obiekty
Catering
Technologie
Transport
Artykuły
Wywiady
Felietony
Publicystyka
Raport
Prawo
Biblioteka
Incentive travel
Prawo
Ogłoszenia
Przetargi
Praca
Wydarzenia
Galeria
Wyszukiwarka obiektów
Nasze projekty
MP Power Awards©
MP Fast Date©
MP MICE Tour
MP MICE & More
MP Legia Cup
Nasza oferta
Reklama i promocja
Content marketing
Wydarzenia
Konkurs
Webinary
Studio kreatywne
O nas
Polityka prywatności
Grupa odbiorcza
Social media
Kontakt
O MeetingPlanner.pl