Lonely Simon: Stanąć oko w oko ze sobą samym

„Jestem kolekcjonerem emocji i doświadczeń. Ja nie zwiedzam, ja naprawdę podróżuję. I w tej podróży ocieram się o prawdziwy świat. Przesuwam swoje granice i swoje wyobrażenie na totalnie, wydawałoby się wcześniej, niedostępną orbitę”. O projekcie Lonely Simon rozmawiamy z Szymonem Walkiewiczem, na co dzień partnerem w agencji Walk.


MeetingPlanner.pl: Simon to alter ego Szymona Walkiewicza?
Szymon Walkiewicz: Trochę tak. Każdy z nas ma swoją drugą naturę, drugą stronę – i to niekoniecznie ciemną;) Cała sztuka w tym, by ją znaleźć. A to nie jest takie proste. Często nam się wydaje, że to odnaleźliśmy w sobie, by po paru latach dojść do wniosku, że to jednak „nie to”. Czas to weryfikuje. Od kiedy pamiętam podróżowałem. Miałem sześć lat jak pierwszy raz poleciałem samolotem (przypominam, że wtedy nie było to takie oczywiste) i to w dodatku sam, i to do Kuwejtu. Początkowo podróżowanie było związane z pracą taty. Jednak z czasem do tego doszły autentyczne chęci i zainteresowania, by w ostatnich latach zacząć to traktować jako drugi projekt życia:)

MP: No właśnie, Lonely Simon to już… projekt. A zaczęło się od chęci samotnego podróżowanie, żeby się zresetować, zgadza się?
SW: Tak jak wspomniałem, podróżuję od szóstego roku życia, ale prawdą jest, że dopiero od kilkunastu lat są to bardzo świadome poszukiwania emocji. A projekt jako przedsięwzięcie „semi biznesowe” powstał dopiero parę lat temu. Samotność natomiast to też konsekwencja ewolucji i lepszego zrozumienia, co mogą dać takie wyprawy. Reset to nie jest najszczęśliwsze określenie. Raczej podążałbym w kierunku słów: refleksja nad sobą, nad życiem, złapać dystans do otaczającego nas świata, docenić to, co mam, lepiej zrozumieć wyzwania, z którymi się zmagam, czy po prostu, by stanąć oko w oko ze sobą samym. Czyli bardziej „kuszetka” u psychologa niż „reset”, czyli wyłączenie się.

MP: Opowieść samotnie podróżującego Szymona jest o…?
SW: No właśnie… tu chodzi o dzielenie się emocjami, które często pojawiają w wyniku pewnej refleksji. Staram się, by moja komunikacja prowokowała do chwili zastanowienia się, do ustosunkowania się do konkretnej sytuacji, czy chociażby dawała szansę zrozumienia, że zaglądanie pod przysłowiowy dywan świata ma niepowtarzalny urok. A tak w jednym zdaniu: opowieści są o kolekcjonowanych emocjach.

MP: Miejsca, do których docierasz i które przemierzasz wybierane są według parametru „skala wyzwania” czy klucz jest zupełnie gdzie indziej?
SW: To chyba najtrudniejsze w tym całym projekcie. Jeśli wiesz, że możesz praktycznie wybrać dowolne miejsce na świecie, to które wybierasz i dlaczego…? Chyba najważniejsze są inspiracje, jakaś historia, idea, wydarzenie, które wiąże się z danym miejscem. Wyspa Wielkanocna – to podróż, którą wyśniłem, jak miałem pięć lat. Rwanda – to tragiczna historia ludobójstwa, Turkmenistan – po Korei Północnej – najbardziej odizolowany i zamknięty polityczny świat na globie. Papua Nowa Gwinea – jeden z najdzikszych zakątów świata, Madagaskar – chciałem zobaczyć aleję Baobabów, Borneo – podążanie szlakiem George’a Mullera itd. itp. Natomiast prawdą jest, że miejsca są odległe i nieoczywiste – bo takie wzbudzają dodatkowe emocje. Wychodzę z założenia, że na Europę mam całą starość:)
 
MP: Jak planujesz taką wyprawę?
SW: To wbrew pozorom jest proste – bo wynika z faktu, że podróżuję w „stylu alpejskim” – czyli bez żadnego zabezpieczenia, bez rezerwacji, bez jasno zdefiniowanych, konkretnych zadań. Mam tylko jakieś kamienie milowe na mojej mapie w głowie, wydrapany jakiś jeden kontakt, a reszta to już LOS. Wsłuchuję się w jego podpowiedzi, ufam swojej intuicji. Podam przykład. Gujana (dawniej Gujana Brytyjska). Mieścina Lethem na południu kraju. Sawanna po horyzont. Kraina, poszukiwaczy złota, bydła i poganiaczy. Chcę dostać się na rancho Dwaina. Jakieś 100 – 150 km przez środek sawanny. Nie, nie ma drogi. Ktoś mi poleca kierowcę, który jedzie w tamtym kierunku. Wsiadam do pick-up’a i tuż przed zmrokiem, po dwugodzinnej jeździe koleś zatrzymuje auto i każe wysiadać, mówiąc ktoś mnie stąd zabierze. Rancho jest 20 km stąd. I odjeżdża, zostawiając mnie o zmroku na środku sawanny. Nie, tego się nie da zaplanować.

MP: Co w tym wszystkim jest największym wyzwaniem, zarówno jeśli chodzi o logistykę, poukładanie z życiem zawodowym, rodzinnym, jak i sferą emocjonalną?
SW: Chyba wszystkiego po trochu. Choć powiem szczerze, jeśli masz swój czas pod kontrolą, to wszystkie te elementy są w miarę łatwe do zarządzenia.

MP: Zachwycasz się tym, co odnajdujesz, czego doświadczasz?
SW: Można powiedzieć, że jestem kolekcjonerem emocji i doświadczeń. Ja nie zwiedzam, ja naprawdę podróżuję. I w tej podróży ocieram się o prawdziwy świat, którego nie kupisz w biurze podróży. Często śpię u przypadkowo spotkanych ludzi, nie raz na ziemi czy w hamaku, między dwoma drzewami. Jeżdżę tym, co jest, pływam tym, co nie utonęło, latam tym, co jeszcze lata. Czasem są to wojskowe ciężarówki, zdezelowane awionetki, a innym razem wydziubana z drzewa łódeczka z malutkim porwanym żaglem. Wszystko jest nowe. Wszystko to są nowe doświadczenia. No i do tego zawsze dochodzi przyroda. W samotnym podróżowaniu masz czas na dostrzeganie jej. Masz czas na nasycenie się obrazami, których często potem więcej nie zobaczysz. Podczas podróży przez Madagaskar, zatrzymałem się w wiosce Bello Sur Mer. Wioska położona na wydmach na plaży. Tyle że do wody, która sięga ci do pasa, masz prawie kilometr. Takich przestrzeni nigdy wcześniej nie widziałem. Czułem się jak na obcej planecie. Siedzisz sobie na łasze piachu, czujesz, jak czas przesypuje ci się przez place i kontemplujesz otaczającą cię pustkę. Bezcenne.

MP: Nauczyłeś się czegoś o sobie? Te podróże Cię zmieniły?
SW: Podróże uczą pokory, pokory i jeszcze raz pokory. Pokory wobec siebie, ludzi i świata. Uczą cierpliwości i zrozumienia. Definicja czasu się zmienia. Więcej słuchasz, mniej mówisz. Szacunek do innych i przyrody nabiera nowego znaczenia. Dowiadujesz się o sobie nowych rzeczy. Przesuwasz swoje granice i swoje wyobrażenie na totalnie, wydawałoby się wcześniej, niedostępną orbitę. Prawdziwa szkoła życia.

MP: Powiedzieliśmy na początku „projekt”, bo Lonely Simon, którego esencją są podróże, to nie tylko podróże jednak. Książki, kanał wideo, wykłady…
SW: No, wiesz, jak projekt to musi mieć swój cel, a ten jest na budowanie marki. Lonely Simon ma być marką samą w sobie. Wystąpienia publiczne, własny program, wydawnictwo, udział w konferencjach to wszystko ma składać się na repozycjonowanie mnie jako Szymona Walkiewicz w drugiej części mojego życia. Taka można powiedzieć zasadnicza zmiana pracy. W języku HR chyba mówią na to „przekwalifikowanie się”. Tak, wierzę, że kiedyś będę mógł z tego żyć.

MP: A teraz, żyjesz już kolejną podróżą? Dokąd ją planujesz?
SW: Tak jak wcześniej wspomniałem – to najtrudniejsze zadanie. Trzeba dopasować czas (pora roku jest istotnym elementem), by podróż nie była bezsensu. A jak już zdefiniujesz strefę klimatyczną, to musisz znaleźć ten pomysł. Ale, odpowiadając wprost na pytanie, to mam parę typów: Alaska – przejechać na saniach w psim zaprzęgu fragment słynnej trasy Iditarod Trail Anchorage – Nome, przejść Atacamę, przejechać Patagonię na koniu, dotrzeć na Kamczatkę i coś, co nie daje mi spokoju: Darien Gap (100 km przez dżunglę pomiędzy Kolumbią a Panamą).
 

Travel Channel Polska wprowadza nowy program: „Świat według...", w którym pokazuje miejsca, tak, jak je widzą podróżnicy. Pierwszy odcinek, którego emisja zaplanowana jest na poniedziałek, 3 września, godz. 21.50, poświęcony będzie podróżowaniu Szymona Walkiewicza.

Zaloguj się
Informacje
Branża
Personalia
Realizacje
Otwarcia
Obiekty
Catering
Technologie
Transport
Artykuły
Wywiady
Felietony
Publicystyka
Raport
Prawo
Biblioteka
Incentive travel
Prawo
Ogłoszenia
Przetargi
Praca
Wydarzenia
Galeria
Wyszukiwarka obiektów
Nasze projekty
MP Power Awards©
MP Fast Date©
MP MICE Tour
MP MICE & More
MP Legia Cup
Nasza oferta
Reklama i promocja
Content marketing
Wydarzenia
Konkurs
Webinary
Studio kreatywne
O nas
Polityka prywatności
Grupa odbiorcza
Social media
Kontakt
O MeetingPlanner.pl